Pewnego razu, w aktualnie przemijającym nam kwietniu, spojrzałem na kilka spraw wokół i zdumiałem się, jak wszystko niby puzzle zaczęło do siebie pasować. Myśli organisty Wojciecha do moich i pewna pani do monstrancji. Miałem gotowy tekst, wyryty w rzeczywistości.

         To, co ujrzałem tamtej nocy zacząłem opisywać organiście Wojciechowi, szliśmy ulicą, on się spieszył, ale gdy tylko poruszyłem ten wątek, rozpogodził się, spowolnił, ja przerwałem, a on podjął: „...Tak, i ta sylwetka na tle ulicy...” - nie wierzyłem własnym uszom. Też to go dotknęło! W taki sam sposób!

            Bo było niby tak jak zwykle, na koniec liturgii wielkanocnej, tej w Triduum Paschalnym; w nocy z soboty na niedzielę zaczęła się procesja rezurekcyjna. Trzymam ciężką figurę Zmartwychwstałego, ktoś inny niesie krzyż z czerwoną stułą, za mną Najświętszy Sakrament dzierżony przez księdza i czarne sylwetki wiernych ze świecami z ogniem paschalnym. Pierwszy krąg wokół kościoła wydaje mi się za szybki. Może drugi będzie w wolniejszym tempie?

            Nie, nadal ten rytm kroków, już wiem to na pewno gdy idziemy z tyłu kościoła, na wysokości zakrystii, a czoło procesji wchodzi w zakręt, i tu... na tle rtęciowo lśniącej poświaty ulicy... kuśtykająca nieco czarna sylwetka starszej pani, lewą ręką podpierającej się laską, w prawej trzymającej jak cenną relikwię cienką świecę z chudziutkim płomieniem... i to ona wiedzie teraz procesję, to na niej polega teraz Najświętszy Sakrament, to ona teraz idąc na czele zbliża się śmiało do ociekającej lakierem ulicy, zasłanej inkrustowanymi niklem kapciami samochodów, zostawionymi niedbale przez majętnych kierowców pod łóżkami własnych domów... Tą drobną sylwetką powraca Wielki Czwartek, obmywanie nóg przez Chrystusa ludziom, ucieleśnia się jedna z najważniejszych idei Ewangelii – to, co małe, dzięki Bogu jest wielkie, to, co wyśmiewane (nie jest tak? wielka wartość, jaką jest dojrzałość, mądrość wieku, dziś jest przedmiotem szyderstw) niczym Dawid Goliata samo ośmiesza szyderców.

            Za chwilę tempo naszemu pancernemu pociągowi nada aksamitna ważka. Za chwilę cieniutka świeczuszka Starszej Pani będzie naśladować wykarmioną przez pszczoły grubą świecę wielkanocną, czyli nastąpi awaria liturgiczna, bo ową alfę i omegę wśród świec, Paschał, zastępować ma dziś figura Chrystusa.

            Za chwilę też wolniejsze tempo skłoni mężczyzn noszących ciężary do większego męstwa, większej siły, bo trzeba będzie dłużej nosić brzemiona. Za moment być może procesja zacznie kuleć liturgicznie, bo tempo wymknie się spod wskazówek watykańskich liturgistów... stanie się zbyt powolne.

            Ale mija nas okazja, pani skręca do kościoła, chociaż mam wrażenie, że zrozumieliśmy lekcję, bo nawet nogi przez chwilę zaczęły myśleć, że czas ustąpić Ostatniej, która została Pierwszą, zgodnie z zapowiedzią Jezusa wyrażającą Jego paradoksalną hierarchię.

Marek Parafialny (19 IV 2015)

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.