„Do bez – tęsknoty i do bez – myślenia,

Do tych, co mają tak za tak – nie za nie –

Bez światło – cienia...

Tęskno mi Panie”...

 

Pielgrzym

Nad stanami jest i stanów – stan,

Jako wieża nad płaskie domy

Stercząca w chmury...

 

Wy myślicie, że i ja nie Pan,

Dlatego, że dom mój ruchomy

Z wielbłądziej skóry...

 

Przecież ja – aż w nieba łonie trwam,

Gdy ono duszę mą porywa,

Jak piramidę!

 

Przecież i ja – ziemi tyle mam,

Ile jej stopa ma pokrywa,

Dopokąd idę!...

 

Wiersz Norwida „Pielgrzym” odczytałam na nowo kilka dni temu. Wywołał on wiele refleksji, którymi pragnę się podzielić.

Pielgrzymowanie to nie zawód, nie chwilowe zajęcie, ani przypadkowo wykonywana praca, to stan, według poety stan mistyczny, bo wynosi człowieka ponad inne stany. Wiąże się to z nobilitacją drogi i celowego jej pokonywania. Pielgrzym opuszcza swój dom, swoje dobrze znane wygodne życie i wyrusza w drogę. Ta decyzja wyróżnia go z spośród tych, którzy nie znajdują w sobie odwagi ryzyka. Jest on „jako wieża nad płaskie dachy stercząca, w chmury”. Może być drogowskazem dla innych, ale może też spotkać się z niezrozumieniem, kpiną i lekceważeniem.

Dlatego Pielgrzym, jakby odpierając niechęć otoczenia, z dumą podkreśla swoją determinację i swoje bogactwo. Bogactwem jest wolność, niczym nieograniczona swoboda i brak przywiązania do tego, co materialne. Bogactwem jest namiot z wielbłądziej skóry, „ruchomy dom” rozpinany każdego wieczoru w coraz to innym miejscu.

Bogactwem Pielgrzyma jest świat, natura, zieleń soczysta, słońce wschodzące i zachodzące, cienie nocy... Wreszcie drugi człowiek, jego spojrzenie, uśmiech, mocny uścisk ręki, milczenie i zrozumienie. Jakże ważne jest, by usłyszeć ciszę, a w niej słowa modlitwy płynące w niebo. Każdy, kto pielgrzymował, szedł do celu w trudzie zmęczeniu, modlił się bez słów ,zna te uczucia.

Ogołocenie z tego, co stanowi codzienność, paradoksalnie daje poczucie bogactwa. Myśli Pielgrzyma szybują ku temu, co wysoko, ku metafizyce. Cisza, samotność, poczucie jedności ze światem i Stwórcą wyrywa duszę wędrowca ku górze, ku świętości. Daje perspektywę przemiany w innego człowieka. To czas wielkiego przełomu duchowego, czas budowania właściwej hierarchii wartości. Bywa, ze niełatwy, gdyż by wznieść się ku górze trzeba zerwać więzy, kajdany przyzwyczajeń, odrzucić wszelkie ziemskie przywiązania, dopiero wtedy dusza, niczym piramida unosi się ku niebu.

Pielgrzym z każdym krokiem odkrywa radość wędrowania połączoną z trudem mozolnego pokonywania przestrzeni. Z jego ust wydobywają się słowa „dopokąd idę”. Słowa tchnące nadzieją, spełnieniem, dążeniem do... Słowa niosące w sobie obietnicę pięknego człowieczeństwa.

Piszę ten tekst w sierpniu, miesiącu pielgrzymek do Najczulszej Matki na Jasną Górę, w miesiącu, w którym Pielgrzymi Bożego Miłosierdzia, a z nimi i nasz Proboszcz Ignacy pielgrzymują pieszo po Szwecji, modląc się w jej intencji. Myślimy o nich często, wspieramy modlitwą, a ja czekam na relację księdza Ignacego z pielgrzymki.

Lidia

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.