Ksiądz Tadeusz Kluba, proboszcz Polskiej Misji Katolickiej w Hanowerze: „Mówiliście o takim wielkim lęku przed wejściem w Niemcy. Czy podobny lęk Wam towarzyszył w innych krajach?” Mówił, o stereotypach panujących w Polsce nt. niewierzących Niemiec, że go to boli. Przypomniał, że w czasach stanu wojennego, powodzi w 1997 r. najwięcej pomocy płynęło do Polski z Niemiec. Czy tego już nie pamięta nikt? Poprosił, by po powrocie do Polski nie mówić o atakujących Niemcach, tylko o konkretnych osobach, które to robią. By dbać o wzajemne, dobre relacje.

Roman i Wojtek opowiadali o reakcjach mijanych w Niemczech ludzi. Jak stawali samochodami w stronę krzyża, jak pisali intencje na masce samochodu. Jak oni przyjaźnie rozmawiali z pastorem, który dziękował im „za odwagę niesienia krzyża przez jego kraj”. Przeczytał im fragment Pisma św. z Apokalipsy św. Jana. Co odczytali zgodnie razem jako obecność Pana Jezusa wśród nich.

Pytanie: „Co was skłoniło do takiej pielgrzymki? Jak to się zaczęło?”

Roman: „Leszek Podolecki, to jest człowiek, którego z nami dzisiaj nie ma. Jest w Auschwitz. On ma już ponad 70 lat. To świecki. Ma rodzinę, 3 dorosłych dzieci. On zajmuje się od ponad 30 lat ewangelizacją w zakładach karnych. On jeździ do więzień i pomaga więźniom, tym najgorszym. To jest jego misja. Rafał, który idzie z nami jest dyrektorem jednego z jego domów. Leszek ma takie domy, w których pomaga tym wychodzącym z bezdomności, z uzależnień, z więzienia. L. Podolecki na początku każdego z nas uczył różańca, dał nam nadzieję. Dał nam ten obraz Boga, że Bóg kocha nas już wtedy, kiedy jesteśmy najgorsi, że Jego Miłość trwa przy nas cały czas. I ja chciałem podziękować Leszkowi, że mi pomógł. Pojechałem do niego z ikoną, do Świnoujścia. To był 29 września, to była ikona Archanioła Gabriela. Ale ja nie znałem tych dat jeszcze. Nie wiedziałem, że ten dzień to jest dzień 3 Archaniołów. Stanąłem w drzwiach i mówię, że przyjechałem mu podziękować. A on tylko zobaczył tego Archanioła i mówi: „O Gabriel. Ciekawe, co dzisiaj zwiastuje, bo On zawsze coś przynosi”. I poszliśmy na plażę. I tam  Leszek mi mówi, że jest taki człowiek, który jest jego podopiecznym. Wyszedł niedawno z zakładu karnego. Ma na imię Wojtek. I jego marzeniem jest iść do Santiago de Compostela. A ja mówię:. Leszku, ja przyjechałem do Ciebie, bo chcę się oczyścić. Szczerze porozmawiać z Panem Bogiem o tym moim kłamstwie, które uprawiałem całe życie, o tej mojej manipulacji. I wiem, że jedyna droga to stanąć w prawdzie w ofierze trudu, w samotnej drodze. Tak to sobie kojarzyłem wtedy pielgrzymkę. Ja chcę iść do Ziemi Świętej. I zapytać się tam na Grobie Pana Boga co dalej z moim życiem. I Leszek wtedy opowiada mi o Wojtku. I ja tak myślę sobie – takie 2 pielgrzymki? Zacząłem kombinować po swojemu. Ale trzech Archaniołów jest dzisiaj. Wojtek idzie na zachód, ja na południe, to ta trzecia gdzie by szła? Północ – to Bałtyk. Trzeba być mocno wierzącym, by iść po wodzie, więc może wschód. Ale co tam jest? Tam nic nie ma. Przypomniałem sobie o chłopaku, który szedł kiedyś do Ziemi Świętej. Miałem jego numer telefonu od dziennikarza. Zadzwoniłem. Oddzwonił i opowiadam mu o pomyśle tych 2 pielgrzymek i wypaliłem, że trzecia szłaby do Moskwy. A on odpowiedział: to ja idę. Kilka miesięcy później spotkaliśmy się w Niepokalanowie: Leszek, Wojtek, ja i ten Dominik. I tam powstał program pieszej pielgrzymki, nie z Polski, ale z 3 stron świata do Asyżu. I dlatego ten Krzyż. Te pielgrzymki wyruszyły nie z Santiago, lecz z Fatimy, z Jerozolimy i z Moskwy. I spotkały się po 4 miesiącach w Asyżu. I to było 8 października 2011 r. Dlatego, bo wtedy papież Benedykt XVI zorganizował spotkanie wszystkich religii świata w Asyżu. I my szliśmy, nie wiem skąd to się wzięło, w takim duchu łączenia. Bo my czuliśmy, że ta Miłość, która nam pokazała drogę życia, jest dla wszystkich. Jezus jest w Kościele katolickim, mamy pełnię zbawienia, ale ta łaska działa w jakiś sposób, że ona przygarnia tych najgorszych, także nas. Od tego czasu nosimy na szyi krzyż franciszkański – T (tau). To jest równocześnie człowiek w habicie franciszkańskim… I tu na nim są 3 symbole, trudne do przyjęcia przez tradycyjnych katolików. Na dole krzyża T jest menora żydowska, na ramieniu jest sura z Koranu, która mówi, że Bóg jest Jeden. Na drugim ramieniu jest ryba – to są wszyscy chrześcijanie, także ewangelicy, luteranie... Ortodoksyjni chrześcijanie, np.: w Grecji, czy Rosji bardzo źle na to reagują. Ale my mamy na to jedno wyjaśnienie: To są wszystko dzieci Abrahama. Żydzi na początku jako ten korzeń. Na styku ramion jest serce tego człowieka (zakonnika) i każdemu z nich (judaista, muzułmanin, chrześcijanin) jest tak samo do niego blisko. Serce to jest centrum tego krzyża – też człowieka. Tak jak tu jest Hanower – centrum krzyża przez Niemcy. I to jest nasz znak, my to tak odczytujemy, że Bóg cały czas jest tak samo blisko każdego człowieka, któremu dał istnienie i dał mu plan zbawienia. Jak każdy człowiek odczyta ten plan, jaką pójdzie drogą? Nie wiemy. My jesteśmy tylko po to, by dawać świadectwo tej Miłości, która potrafi odnaleźć najgorszego człowieka. Najdalej od Boga żyjącego. My jesteśmy świadkami Miłości, której znakiem jest ten krzyż. Wiemy, że trudny dla wielu katolików. Skąd się wziął? Św. Franciszek, także i św. Dominik byli na Soborze laterańskim, na którym papież Innocenty III wygłosił homilię na temat tau, z Księgi Ezechiela. To jest znak, którym w dniu Sądu człowiek w szacie białej będzie znaczył ludzi przeznaczonych na ocalenie. Czyli tau jest znakiem ocalenia w dniu Sądu. Ten sobór odbył się w 1215r., daleko przed Reformacją. I św. Franciszek usłyszał tę homilię i przyjął wtedy ten znak jak swój podpis. Mówił, że w tym znaku znajdziemy wszyscy zbawienie. Tau jest równocześnie ostatnią literą alfabetu hebrajskiego, czyli to jest taki paschalny znak przejścia – koniec i początek. I my go przyjęliśmy jako nasz znak. Biskupi go zatwierdzili i z nim chodzimy.”  cdn.

Grażyna

nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.