Lekcje religii bywają podobne do podlewania ogródka wężem schwytanym ręką około metr od dyszy tego węża.
Na przykład jeśli nauczyciel religii chce uczciwie zrealizować temat o szatanie, nawet w sposób delikatny, nieepatujący językiem horrorów, to może napotkać sprzeciw rodziców, gdyż potoczne wyobrażenie niektórych z nich o własnej religii skończyło swoje „aktualizacje” na swoiście rozumianej Komunii Świętej, a ściślej na jej oprawie, i to opracowanej w znacznej mierze przez ofertę sklepów, a nie duchowość, liturgię, teologię. Piękne bukiety kwiatów, suknie, marynarki, w domu czekający najnowszy smartfon… TO jest religia, a nie jakieś ganianie się z opętanym i stu egzorcystów pracujących dzień w dzień w Polsce (dodam, że pracujących np. dlatego, że komuś się zachciało pójść do wróżki lub wywoływać duchy albo podpisać cyrograf w internecie i teraz wskutek nękań szatańskich pękają szyby u delikwenta w domu, a on dostaje szału na widok krzyża).
Jeśli uczciwie, w odpowiedzi na pytanie ucznia, czy procedura in vitro wiąże się z grzechem, oznajmi się zgodnie z nauczaniem Kościoła, że tak, to można stać się powodem wielkiego zgorszenia, doprowadzić wręcz do palpitacji i wściekłości wychowanka oraz jego rodziców. Oglądałem chyba z 10 telewizyjnych debat na temat in vitro; zawsze przychodził ten moment, że strona promująca tę technikę zapłodnienia zadawała to mianowicie pytanie, mające w sobie coś z pchnięcia sztyletem mizerykordią (choć z miłosierdziem nie ma ono nic wspólnego, o rozumie nie wspominając): „A dlaczego ksiądz / pan / pani uważacie dzieci z in vitro ZA GORSZE?” (Skoro dzieci te mogą przyjąć wszelkie sakramenty, to w jaki sposób w oczach Kk mają być gorsze jako ludzie?).
Nie wspomina się tu o sednie problemu, że każde wykonanie in vitro to zabicie co najmniej jednego zarodka-człowieka, siostry lub brata osoby spłodzonej, że sam charakter powołania w ten sposób do życia kogoś wyjątkowego, człowieka, urąga jego godności (nie ośmielę się tu, na familijnej stronie, opisać, jak wyglądają czynności przed połączeniem komórki jajowej z plemnikiem).
I tylko na końcu, mniejszym drukiem pisnę jak mysz, bo mnie zlinczują, uzyskają „dowód”, że dzieci uważa Kk za gorsze: ...są naukowcy o sławie międzynarodowej, którzy twierdzą, że „za in vitro zapłacą potomkowie”. Proszę wpisać te słowa w wyszukiwarkę, otworzy się strona Gościa Niedzielnego pod tym tytułem, z takim oto wstępem: „Znam kulisy powstawania in vitro. Wiem, jakie kryją się za tym niegodziwości. Mówię in vitro "nie", ponieważ jestem genetykiem – mówi prof. Alina Midro. Przeciw sztucznemu zapłodnieniu jest wielu znanych naukowców, lecz media nie nagłaśniają ich wypowiedzi.”
Dzieci nie są gorsze, są w pełni ludźmi, lecz procedura ma swą cenę moralną oraz jak wynika z wypowiedzi liczących się, ale wyciszanych naukowców, cenę również genetyczną – bo jako ludzkość weszliśmy w najdelikatniejsze struktury biologii, właśnie genetyczne... i chcemy o nich decydować. Jeśli o nich, to i o życiu, i o śmierci.
Jeśli lekcje religii nie mają być sprawnością cyrkową, podlewaniem ogródka wężem trzymanym metr od jego końca, potrzebna jest świątynia i modlitwa. Bez niej nie zrozumie się żadnej bioetycznej nauki papieży i jedyną reakcją na moralne nauczanie Kościoła będzie dziecinne pytanie: „A dlaczego Kościół wszystkiego zakazuje?”
Jeżeli Kościół czegoś „zakazuje”, to znaczy, że czegoś bardzo cennego... broni; ale to można zrozumieć tylko na klęczkach. W rozmowie i może w sporze z Bogiem.
Marek (30 XI 19)