*Co przeszkadza na Mszach świętych?
– gardła heavy metal: Zdarzają się mężczyźni o bardzo silnych głosach, bardzo głośno śpiewający. Było już kiedyś tak, że musiałem się awaryjnie przemieszczać na samo obrzeże, idąc pobożnie w procesji wokół kościoła, gdyż znalazłem się w bezpośrednim sąsiedztwie takiego głosu, od którego drgał mi szkielet, plomby w zębach, od którego na przeciwległej stronie globu komuś pękła szklanka (sprawdziłem na globusie, w pd. Australii), a przelatujący komar doznał nagłej zmiany częstotliwości ruchu skrzydełek, wskutek czego spadł jak mucha uderzona łapką. Tacy ludzie, jakkolwiek gorliwi i mili Panu, powinni mieć kanoniczny, zawarty w Prawie Kanonicznym zakaz używania mikrofonów, gdy śpiewają w świątyni, a także pokutę na spowiedzi zobowiązującą ich do ŚCISZENIA głośnika gardła. Dla złagodzenia wymowy tego punktu przyznaję, że taki np. patron studentów (umarł młodo), człowiek świecki, Pier Giorgio Frassati, z wielkim zamiłowaniem i głośno śpiewał w kościele, na dodatek... fałszując niemiłosiernie, ale ten fakt gorliwego, choć niedoskonałego śpiewu posłużył jako argument „za” przy procesie beatyfikacyjnym. „Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu” (Pwt 25,4).
– świecące w oczy lampy, które niewiele oświetlają, a oŚLEPIAją, niwelując moc i jakość przeżycia religijnego.
– osoby koniecznie „przymuszone” do siedzenia na skraju ław kościelnych (same się przymusiły), pozostawiające mnóstwo miejsc zaraz za nimi, przez całą długość ławki aż do drugiej osoby blokującej przejście po drugiej strony tej ławy. Gdyby ów wierny blokujący usiadł w środku ławki, zaś następne dość blisko niej, to każdy łatwo mógłby zajmować swoje miejsce bez czekania, dawania do zrozumienia, a czasem nawet bez wchodzenia na deskę służąca do klęczenia i ocierania się o ową zaporę-osobę blokującą, która czasem nawet nie chce wyjść poza obręb ławki, by przepuścić.
*Co pomaga w przeżywaniu Mszy świętej?
– obrazy wzorowane na ikonach, zacierające fizyczność postaci czy świata wokoło nich, jakby przebóstwiające świat doczesny i ludzi, stosujące światło zdawałoby się z Nieba. Ikony moim zdaniem mają nawet znaczenie większe dziś niż dawniej, bo w XXI wieku cierpimy na inflację obrazów, przedstawień fizycznych, jakby przestrzennych – albo surrealistycznych, lecz odkształconych dla groteski czy wywołania zdziwienia. Natomiast forma ikon – też operująca odkształceniem, pokazuje nam jakby inny wymiar – ten święty – i nie zlewa się w „szum obrazkowy” z ekranów, plakatów, banerów, wyświetlaczy smartfonów. Odsyła do Boga, uruchamia zmysł duszy, a świeci jakby niefizycznym, nadprzyrodzonym światłem.
– oszczędność słów. W XXI wieku cierpimy na nadmiar słów. Uważam, że należy zreformować Mszę św. do częstszego śpiewu, częstszego stosowania gestów, symboli. Może warto już wyraźnym kursem wrócić do liturgii przedsoborowej, bo taka ona jest, pełna głębokich symboli, z mniejszą jak się zdaje liczbą słów (ale to zbyt obszerny temat, mam na półce dwie książki, które jeszcze muszę uważnie przeczytać, by coś stanowczo twierdzić w kwestii powrotu do starszej liturgii).
– gorliwa celebracja Mszy św. przez kapłana (właśnie CELEBRACJA, bo, przepraszam, „odprawienie” wydaje mi się przekornym wyrzutem, że Mszę św. się ot, od-prawia). Również: żywe, świadome współuczestnictwo w Mszy św. wiernych, dające się wysłyszeć np. w jakości śpiewu – moim zdaniem, nie chcę nikogo urazić, ale im późniejsze Msze, tym więcej uczestników ze słabszą motywacją i śpiew jest coraz słabszy – i odwrotnie, im wcześniej, tym lepiej wszystko pulsuje. By dobrze pulsowało jest jedna witamina: księża i wierni powinni czuwać w świątyni i w domu przed krzyżami. Trzeba odrabiać lekcje w domu, by w „szkole” dobrze wyszło – w kościele. Osobiście znam dwóch, a może i trzech księży ze Świnoujścia, o których wiem i widziałem, że regularnie w pustym kościele i poza Mszami czuwają przed Najświętszym Sakramentem (jak się zdaje, nie jest to tak częste, jak można by się spodziewać). Wy, Parafianie też kogoś z wymienionych znacie. I przyznaję, wpłynęło to na mnie motywująco w bardzo ważnych dla mnie ostatnich kilku miesiącach tego żywota.
(ciąg dalszy „Plusów...” niebawem)
Marek (23 VI 19)
{tytuł wg znanego powiedzonka Lecha Wałęsy}