We wrześniu prześladowało mnie wspomnienie oblicza pewnej kobiety. Wydawało się, że telewizja panuje nad wszystkim, że kadrowanie i kąt ustawienia kamer oraz montaż, czyli dobór ujęć, przesądzają o wszystkim, ale nie – z ekranu, jakby w 3D, wypadła samokorodująca, brzydnąca twarz znanej dostojniczki i wzięła się za bary z pięknym tematem, o którym chciałem napisać.
Taki był wrzesień, miesiąc powidoku twarzy pani Marszałek Sejmu; kiedy zasiadałem do pisania, szperałem myślą, o czym napisać, ta twarz wyłaniała się z wszelkich tematów, jak przebitka na filmie. Twarz Kidawy-Błońskiej, gdy prowadzi debatę na temat rozszerzenia ochrony życia, mnąca się jakby od samego patrzenia na nią, bo gdy przemawiała Kaja Godek, analizując niespójności w raportach rządowych na temat mordowania dzieci, ta urodziwa Marszałek brzydła, szarzała, grymas burzył całą, współpracującą z makijażem harmonię świateł na jej obliczu, silniej jeszcze niszczoną, gdy upominała przemawiającą, by nie używała tak nieestetycznego słowa, jak „zabijanie”.
A gdy dotrwałem z tymi wizjami do października, rozpoczął się Konkurs Chopinowski, lecz zmaganie nie ustawało.
Chciałem napisać o pięknie muzyki Chopina, bo jest ona dla wielu jakby mostem dźwigającym odcinek drogi do zbawienia. Przed fortepianami Kawai, Yamaha, Steinway zasiadają piękne, młode postacie i okazując na twarzach paletę barw przeżyć duchowych godnych pędzla Rembrandta lub Boznańskiej, wprawiają swoje ręce w niezwykle piękny taniec na scenie klawiatury, w niewidziane nigdzie, nawet przy muzyce Beethovena czy Mozarta, układy choreograficzne palców, przegubów, całych rąk, nie wyłączając reszty ciała – bo te nuty zmuszają człowiecze organizmy do jakiegoś przedwczesnego wejścia w stan uwielbiony i usiłują uczynić to samo co miliony uszu na świecie, słuchających transmisję – nazwać duchowy tekst dźwięków. Wyraz rozmarzenia zaraz po grymasie jest tylko przybliżeniem duchowej mowy Chopina, ale też przekładem na język ciała.
Obraz ten dziwnie jest podobny, choć na innym biegunie wartości, do sceny z debaty w Sejmie, gdy obok byłego asystenta Jerzego Urbana, Rozenka, siedział – też na krześle, ale krzywo ustawionym, przechylonym, polityk z szeregów partii posła z Biłgoraja, Dębski, i z wyrazem udręki na twarzy, patrzył w sufit sali sejmowej. Tuż obok jego koledzy, o ciemnych, maskowatych facjatach, przepełnionych wstrętem – bo w imieniu miliona obywateli przemawia samotna, słaba kobieta i proponuje im zaniechanie legalnego zabijania ludzi.
Gdy przegłosowano tak zwany kompromis, pozwalający nadal niszczyć dzieci chore lub poczęte w gwałcie, całkowicie niewinne, bezbronne, wyraz twarzy pani Marszałek Sejmu nagle się odmienił, znowu wypiękniał, widać było odprężenie, ulgę, ponownie ta urodziwa pani wyglądała jak zawsze w telewizji, np. jak wtedy, gdy TVN w ramach telewizji śniadaniowej gościła w jej prywatnym domu, a ona oprowadzała ekipę po pięknych niczym sala koncertowa filharmonii w Warszawie, wnętrzach swojego mieszkania.
Porównałbym wyraz jej twarzy do oblicza pewnej młodej pianistki, gdy grała... „marsz pogrzebowy” z Sonaty b-moll Chopina. Twarz przejmująca.
Marek Katecheo (7 X 15)
Pod tymi linkami można obejrzeć transmisję z debaty z udziałem K.Godek:
https://www.youtube.com/watch?v=eKUTdyEIAzo
https://www.youtube.com/watch?v=2YkxX4txUSQ
Osobny kanał dla Konkursu Chopinowskiego ma link:
http://moje.polskieradio.pl/station/12/Konkurs-Chopinowski