Gdy umarł Niemen, nagle odczułem, że mnie ta śmierć osobiście dotknęła, wykradła nagle kolory, które towarzyszyły mi od dzieciństwa. Zaskoczyło mnie to, bo przywykłem do instynktownego orientowania się na „sztukę wysoką”, raczej nie na popularną, tak mnie uformowano. Jednak po śmierci wokalisty odczułem, że wszedł on niepostrzeżenie w obszar sztuki wyższej niż tylko rozrywkowa, no i podświadomie zrozumiałem pewną prawdę, iż od dłuższego już czasu z Duchem Świętym współpracują także „szarpidruty”.

             Z Niemenem sprawa jest szczególna, bo każda polonistka z lat 70. i 80. powie, że nic tak się nie przydawało na lekcjach o Norwidzie, jak chyba najlepszy, wielki utwór muzyka z Grodzieńszczyzny, „Bema pamięci żałobny rapsod”. Jakoś klasykami można zakryć kłopotliwą sprawę jego big beatu i nie do przyjęcia dla wielu okres „Niemena udziwnionego, wrzeszczącego” (dla mnie najbardziej intrygujący etap jego twórczości) – pisał do słów oczywiście przede wszystkim Norwida, ale też Tuwima, Słowackiego, Herberta, Asnyka, Iwaszkiewicza. Ale co zrobić z inną postacią estrady, tak „oschłą”, jazzującą, oddaną zdawałoby się tylko harmoniom i rytmom jazzowo-soulowym, z Grażyną Łobaszewską? A z lubiącą samochody Porsche, flirtującą z PRL i nadużywaną kiedyś w radiu Rodowicz?! Można powiedzieć, że otwarły się kiedyś na Ducha Świętego?

             Przyznaję, mocno je lub twórców ich piosenek o to podejrzewam. Dla pierwszej z nich trzy lata temu pewnego dnia wsiadłem na nieodłączny ode mnie rower i ruszyłem w kierunku miejsca oddalonego od Świnoujścia o 26 km, do Sułomina na wyspie Wolin, nad Zalewem, na Piknik Country. Nie interesował mnie wtedy nikt oprócz niej. W pewnym bowiem momencie życia zrozumiałem, że znaczenie dla mnie miała nie tylko jej, często wyrafinowana, muzyka, ale i teksty. I wysłuchałem jej koncertu z udziałem bardzo dobrej grupy Ajagore. Potem podszedłem do artystki i zagadnąłem ją o kilka spraw. Niespecjalnie lubiła chyba takie wywiady, właśnie ćmiła papierosa w grupie kilku osób; jak to na takich piknikach, artyści są łatwo „dostępni”. Zdziwiłem się, że jest tak niskiego wzrostu, bohaterowie naszych dusz bywają w wyobraźni wyżsi od nas. Słuchała pytań lekko zmarszczona, w pewnym jednak momencie spojrzała na mnie uważnie i powiedziała coś więcej niż można było oczekiwać. Wtedy, gdy zapytałem o to, czy jeszcze kiedyś zaśpiewa ze Szcześniakiem coś „religijnego” (zob. ich piosenkę pt. „List do Ciebie piszę” link: www.youtube.com/watch?v=9zMu2V1453U  ). Odpowiedziała: „A już mam w repertuarze takie rzeczy, tylko że nie każdy je dostrzega. Przecież w 'Gdybyś' śpiewam o śmierci”.

 Oto fragment tej piosenki(tu link: https://www.youtube.com/watch?v=eVxjvCLT2w4 )

 Czy wiedzieć chcesz, a może zgadłeś już
jak cichy jest ten długi sen
Ty także pójdziesz tam, gdzie pole złotych róż
i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz
i pójdziesz tam gdzie pole złotych róż
i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz
Więc jeszcze czas byś ziemi oddał ślad
więc jeszcze czas byś niebo skradł.

Ref.
Gdybyś innym ptakiem był
gdybyś w słońcach gniazda wił
to jeszcze nic - naprawdę jeszcze nic
by innym ptakiem być by w słońcach gniazda wić
to jeszcze nic - naprawdę jeszcze nic
by innym ptakiem być by w słońcach gniazda wić

            Natomiast bliskie spotkanie trzeciego stopnia z twórczością, bo nie osobą, wspomnianej na wstępie Maryli Rodowicz miałem niedawno, gdy wczytałem się w jej teksty z trzech jej pierwszych płyt  i wsłuchałem w tę muzykę sprzed ponad 40 lat. Na płycie ”Rok” z roku 74 znajduje się piosenka pt. „Gdzie to siódme morze”, którą, gdybym miał wybrać jedną z jej repertuaru, wybrałbym bez wahania. Ma przejmujący tekst, napisany przez J. Kleynego (muzykę skomponowała K. Gartner) – najpierw proszę przeczytać trzy pierwsze zwrotki i refren:

Świat mój pewnie najmniejszy,
świat mój pewnie największy.
Świat, co zmienił się w pożar,
biegnę ugasić w morzach,
biegnę ugasić w morzach.
W morze biegnę płonąca,
świat się we mnie zapalił,
biegnę naprzeciw fali.

Pierwsze morze dziecięce,
pełne łódek z papieru,
którym nie stało jeszcze
kapitanów, ni sterów.
Drugie morze zachłanne,
zatapia bez powodu.
Po trzecim mew gromady
wiodą statki do lądu.

A gdzie to siódme morze,
jaki jest za nim ląd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?

Czwarte, tysiąc okrętów,
aż do nieba kołyszę.
Piąte, tysiące muszli
opowiada nam ciszę.

Nad brzegami szóstego
wielka burza dokoła.
Nad brzegami szóstego
stoję, stoję i wołam.

A gdzie to siódme morze,
jaki jest za nim ląd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?

            Proszę, oto różne „morza”, od dziecinnego, pełnego dziecięcej zabawy, po zagadkowe szóste, gdzie bohater liryczny „stoi i woła”. Jakie jest to utęsknione, „siódme? (choć jest możliwość, że poniższa zwrotka dotyczy tego szóstego, przedostatniego):

Zanim na moim niebie
wzejdzie słońce najczystsze,
morzu opowiem siebie,
morzu siebie wykrzyczę.
Biegnę do morza, biegnę,
a gdy morze dogonię,
to przed morzem uklęknę,
to się morzu pokłonię.

A gdzie to siódme morze,
jaki jest za nim ląd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?
Czy to daleko, czy to daleko,
czy to daleko stąd?

         Siedem mórz (liczba biblijna, liczba Boska), każde z mórz symbolizuje jakby etap rozwoju duchowego, życiowego, i to ostatnie, zagadkowe, przed którym bohaterka liryczna... klęka, kłania mu się. Skojarzyła mi się też ta wyliczanka z etapami rozwoju duchowego św. Teresy od Krzyża.

            Jeśli przy badaniu znaczeń tekstu weźmiemy jeszcze pod uwagę niezwykłość wykonania – Rodowicz śpiewa wręcz tak, jakby chciała ocalić życie tym śpiewaniem, ze słowiańskim odpowiednikiem mocy Whitney Houston – to metafizycznego, a może i teologicznego znaczenia słów utworu możemy być pewni. W tamtym zresztą okresie nie można było w muzyce popularnej  poruszać problemów religijnych,  przynajmniej poważnie, autorzy pisali więc eliptycznie.

             Potrafię ten utwór wysłuchać 5-10 razy pod rząd. Jest w nim modlitwa, jest walka, rozdarcie, ale i wielka nadzieja. Proszę, usiądźcie wygodnie przed głośnikami i jeśli nie macie w swojej płytotece tej pieśni – kliknijcie na ten link: www.youtube.com/watch?v=9zMu2V1453U

 Marek Parafialny (28 VI 15)

 

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.