W piątek 14 stycznia na spotkaniu parafialnego klubu filmowego, poruszono temat modlitwy za tych, którzy sami nie przywiązują do niej wagi. Ktoś wspomniał: „To jak w dzisiejszej Ewangelii. Oni też przynieśli go do Jezusa”. Ksiądz proboszcz powiedział: „było ich czterech”. Nie wiedziałam o czym mówią. Nie byłam tego dnia na mszy świętej. Nie słyszałam czytań ani homilii w naszym kościele. Pan Bóg zadbał jednak, żebym usłyszała jedno i drugie. Pewna „Dobra Dusza” przysłała mi nagranie michality ks. Romana Chylińskiego. Jego słowa bardzo mnie poruszyły. Ewangelię wg św. Marka (Mk 2, 1-12) o uzdrowieniu paralityka nazwał „walką o zbawienie człowieka”.
Paralityk symbolizuje nas samych, otoczonych problemami. Wobec wielu z nich czujemy się bezradni: choroba, nałogi, utraty pracy. Nie wiemy gdzie pójść, u kogo szukać porady. Sparaliżowani takimi sytuacjami czujemy się w jak w ciemnym tunelu, bez wyjścia. W takich chwilach pojawia się wielu „doradców na 5 minut” z dobrymi radami, co i jak mamy robić. W konsekwencji jednak pozostajemy sami z własnymi myślami. Nie pamiętamy, że największym problemem człowieka jest zniewolenie grzechem. Paralityk z Ewangelii, jest przedstawicielem takiej choroby, która pojawia się w życiu człowieka na skutek grzechu. Człowiek grzeszący, odrzucający Boga, wchodzący w egoizm, pewność siebie, pychę może doprowadzić siebie do różnego rodzaju chorób. Choroba egoizmu, pewności siebie, chęci dominacji, pokazywania władzy nad innymi to jest częsta choroba u wielu ludzi.
Kim są ci czterej wspaniali, którzy walczą o człowieka w wielkiej potrzebie? Niosący go do Jezusa, na noszach, z taką ogromną wiarą. Patrząc na ich postępowanie można powiedzieć: co za dojrzałość, odwaga, wręcz brawura pokierowała ich myślami, skoro podjęli się aż tak karkołomnego zadania. Wzięli paralityka z jego łóżkiem, przeszli przez całe duże miasto Kafarnaum, wdrapali się na dach, odkryli połać dachu i spuścili go na łożu przed Jezusa. Zachwycająca walka o człowieka, o jego zbawienie. Ks. Chyliński podkreśla, że o to dziś chodzi. Nie o ciało, które zaczęliśmy pielęgnować bardziej niż duszę. Bo zapomnieliśmy, że chora dusza może być przyczyną chorego ciała. Ten paralityk jest tego dowodem. U niego też zaczęło się od duszy. Jezus, widząc ich wiarę, odpuścił mu grzechy. Nie powiedział: bądź zdrowy, wstań i chodź. Dlaczego? Dlatego, że zdrowie rodzi się od duszy. A chorą duszę mamy wtedy, kiedy odrzucamy Kościół i sakramenty. Wolimy być zdrowi ciałem, kosztem duszy.
Każdy z nas chciałby mieć wsparcie takich czterech wspaniałych, którzy by w naszej bezsilności przyprowadzili nas do największego lekarza duszy. Pytanie jest jedno: gdzie ich szukać? Dlaczego tego nie wiemy? Dlatego, że nie interesowaliśmy się duszą przez wiele lat. Priorytetem było ciało. Nie mieliśmy takiej potrzeby, aby ktoś miał nas doprowadzić do Jezusa. Dopiero kiedy człowiek jest wręcz sparaliżowany własnym grzechem, wydaje się, że nikt nie może już pomóc, wtedy rodzina bierze różaniec do ręki. Klęka, zamawia msze święte, żeby ratować tego człowieka. Czemu wcześniej nie pomyśleliśmy o tym żeby sięgnąć w naszych rodzinach, małżeństwach po różaniec i odmawiać go z dziećmi. Może wtedy, kiedy dziecko będzie miało już 20, 30 lat nie byłoby potrzebne pogotowie ratunkowe i te nosze.
Tych czterech mamy na wyciągnięcie ręki. To są święci Ewangeliści: Marek, Mateusz, Łukasz i Jan. Kto zacznie czytać te cztery Ewangelie, dla kogo codzienny ich urywek będzie ważny – wcześniej czy później rozkocha się w Jezusie. Jezus stanie się dla niego ważny. I Jego słowo stanie się pokarmem dla duszy. A dusza przyprowadzi człowieka do zdrowego myślenia, do zdrowej hierarchii życia. I ustawi Boga na pierwszym miejscu. A pracę i pieniądze ustawi po żonie, po dzieciach, po mężu, we właściwej kolejności. Droga do odzyskania sensu życia i zdrowej duszy wiedzie przez Ewangelię. W konsekwencji nabywamy też zdrowy styl życia i ciała.
„Synu odpuszczają Ci się Twoje grzechy” – to najważniejsze słowa, które człowiek może usłyszeć. Tylko w sakramencie pokuty i pojednania. Otwierają nam niebo. Może je wypowiedzieć tylko Jezus Chrystus przez kapłana w spowiedzi. Są ważniejsze nawet od słów: „Wstań weź swoje łoże i idź do domu”. Bo żyć w niewoli grzechu – to jest największy paraliż. Obyśmy przyprowadzili chociaż jednego człowieka do konfesjonału – takim błogosławieństwem ksiądz zakończył homilię.
Magda