Przeżywamy czwartą niedzielę Adwentu. Za kilki dni rozpoczną się Święta Bożego Narodzenia. Jezus się narodzi. Światłość świata. Światło na oświecenie pogan. Zapowiadany przez proroków przychodzi do każdego. Nikt nie zostanie opuszczony w tym wyjątkowym przyjściu. On każdego chce obdarować sobą. Dla nas wypełni się obietnica, o której czytamy w Ewangelii: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami (Mt 1,23). Bóg zamieszkał z nami, nie jest odległy, lecz przychodzi do naszych serc.
Czy spotkam Jezusa w tym świętym czasie? Czy pochylę się nad prawdą tak istotną w moim życiu? Mam zaproszenie do radosnego świętowania. Zrodzi się ono z osobistego przeżycia wielkiej prawdy: „Zbawiciel przyszedł na ziemię. On jest Panem tych Świąt”. Czy szukam Go? Czy czekam z radością?
Życie ludzkie nabrało odtąd zupełnie nowego sensu. Jezus-Bóg przyszedł, aby wyzwolić człowieka z niewoli grzechu i śmierci, aby zerwać sidła zła. Wszedł na drogi mego życia. Ale czy nie jestem wystraszony jak król Herod, lub po prostu obojętny? Tak wielu nie dostrzega w Jezusie głównej treści tych Świąt. Tak wielu skupia się ,w tym czasie jedynie na tym, co drugorzędne. U tak wielu zagubiło się radosne świętowanie narodzenia Pana. Adwent przestał być czasem nawrócenia i radosnego oczekiwania na Emmanuela. Bombarduje nas za to ze wszystkich stron komercja. W ciągu ostatnich lat Boże Narodzenie stało się wielkim kolorowym festynem, podczas którego nie pamięta się o Jezusie, mimo że są to Jego urodziny. Niektórzy z nas uciekają od betlejemskiej szopki, by spędzić swoje „święta w shopie” („shop”, czyli swojsko brzmiące obce słowo, wypierające nasz rodzimy „sklep”, "shopping" – zakupy). W supermarketach święta Bożego Narodzenia zaczynają się na początku listopada. Już wtedy pojawiają się choinki, bombki, lampki, kolędy… A my często do ostatniej chwili, czyli do Wigilii, biegamy po sklepach i szarżujemy z wózkami, zapełniając je zakupami po brzegi. Dla wielu Święta zostały zredukowane tylko do ozdób, prezentów i potraw. Bo Święta bez choinki, prezentów, kolacji wigilijnej, lampek, śniegu, feerii barw i smaków wydają się nie być Świętami. Gdyby nagle pozbawić Boże Narodzenie mikołajów i skarpet na kominku, mogłoby się okazać, że tak zafascynowani „magią świąt” nie potrafimy odnaleźć już ich sensu.
Jednak pierwsze Boże Narodzenie tak nie wyglądało. Była zwykła szopa, wiele zwierząt i ich zapach, a goście musieli się obyć bez wstążek na podarunkach i pożywnego poczęstunku.
Z roku na rok świeckie zwyczaje wypierają chrześcijańskie symbole. Są ozdoby, światełka, choinka… ale nie ma Jezusa, Maryi, żłóbka. Powoli przyzwyczajamy się do tego i brakuje nam postawy pasterzy, pierwszych świadków narodzenia Mesjasza. Oni z wielką radością zanieśli innym wieść, że spotkali narodzonego w Betlejem Zbawiciela, oddając Mu w ten sposób chwałę. To przestrzeń wielkiej miłości Boga do nas. To dar Ojca na każdy dzień, nie tylko na Święta. Dar nowego życia dla każdego z nas, życia, w którym Jezus ubogaca je, przemienia, odnawia… I właśnie On jest jego głównym celem i treścią.
Święta Bożego Narodzenia przypominają, że w każdym z nas ma narodzić się Jezus. To ten czas, gdy Jezus chce wejść w każdy pokład naszego życia, aby nas uświęcić. Trzeba więc być gotowym, aby to nowo narodzone Dziecię nie umarło w nas z powodu braku zainteresowania. Nasze życie, nasze chrześcijaństwo wymaga świeżości, wymaga oddechu świętości. W Adwencie mówi do nas tak jasno i wyraźnie prorok: Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! (Iz 40,3). Zadbajmy, by w te święta Jezus mógł dotrzeć do naszego serca. Gdy bowiem szczerze popatrzymy na nasze drogi do Pana nie są one proste, lecz dziurawe i wyboiste. Te nasze drogi, dziwnie kręte, krótko przygotowane, mało zadbane po prostu nie wystarczą.
Bóg, który tak delikatnie przychodzi do naszej codzienności pragnie, byśmy Go rozpoznali, aby nie stał się wielkim nieobecnym w naszym życiu. On przychodzi delikatnie, niczym szmer delikatnego powiewu, tak, jak przyszedł do Eliasza. Bóg pozostawia w naszym sercu pytanie, które skierował do niego: Co ty tu robisz? Co robisz z tymi, z którymi żyjesz, z którymi jesteś w mieszkaniu, w pracy? Czy jest tam miejsce dla Mnie? Jesteśmy bowiem tak blisko tego wielkiego misterium, ale czy nasze oczy nie pozostały na uwięzi świata, zakupów, promocji i może po prostu nie widzimy już Jezusa w czasie tych Świąt?
Jeśli zauważysz Boga, który narodził się specjalnie dla ciebie, będziesz jak pasterze w Betlejem wielbił Boga, wczytując się w opis ewangelisty Łukasza: A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli (Łk 2,20).
Beata O.