Czas wakacji sprzyja czytaniu, stąd moja propozycja interesującej książki. Jest nią biograficzna książka powieść W. Bonowicza pt. Tischner, która niedawno ukazała się w sprzedaży. Autor w słowie wstępnym tak pisze o swoim bohaterze: „opisuję to wszystko nie po to, by dowieść, iż Tischner był miłym, zabawnym i mądrym człowiekiem. Tym wszystkim był także. Ale jego obecność (…) znaczyła też o wiele więcej. Dzięki niej my, szczęśliwcy, co go spotkali, dostawaliśmy dodatkową szansę urody życia, słodkiego smaku świata, dzięki niej mogliśmy dostrzec ślad słońca także tam, gdzie spodziewaliśmy się tylko kurzu, błota i brudu. Tischner pomagał nam otworzyć się na świat, mobilizował nas wszystkich do nieustannego wyłamywania się z niewoli zaskorupiałych idei, narosłych latami przyzwyczajeń i głęboko ukrytych przesądów. Pomagał być wolnym.”
O takim nieszablonowym człowieku opowiada autor. Opowieść toczy się różnorodnym nurtem: powaga miesza się z humorem, dokument z anegdotą. Narrator często oddaje głos ludziom, którzy znali księdza Tischnera. Ich wspomnienia wnoszą do książki osobisty koloryt, pokazują barwny wymiar człowieka, teologa, filozofa.
Już pierwsza strona biografii wprowadza czytelnika w dobry nastrój. Autor przypomina anegdotyczną sytuację sprzed lat. Kolacja w Watykanie z Janem Pawłem II. Przy stole, wśród innych gości z Polski, siedzi ksiądz Tischner. W czasie spotkania toczy się rozmowa na temat tego, czy Tischner mógł, czy nie mógł zostać prymasem po śmierci Stefana Wyszyńskiego. Kiedy rozgorzał spór o to, czy byłby on lepszy na tym stanowisku, ks. Józef milczał. W końcu papież zwrócił się do niego: „Pamiętasz Józiu, kto był prymasem Niemiec w czasach Hegla? Ty masz być Heglem!” W tych kilku słowach papieża widoczna jest miłość i szacunek dla przyjaciela – filozofa oraz wiara w jego możliwości intelektualne.
Karty utworu wypełnia wiele znanych postaci, ludzi, którzy wpłynęli na kształt osobowości duchownego. Jedną z nich jest wspomniany wyżej papież – wielki przyjaciel a wcześniej wykładowca etyki w seminarium krakowskim. We wspomnieniach księdza Tischnera pojawia się jako starannie przygotowany nauczyciel, mówiący bardzo trudnym językiem o wartościach moralnych. Kiedy jednak podczas wykładu profesor Wojtyła odłożył konspekt, usiadł na brzegu ławki i prosto z serca płynącymi słowami przekazał prawdę o roli ubóstwa i postaci św. Franciszka, zgromadzeni na sali klerycy zaniemówili. Piękno języka i jasność myśli zachwyciła wszystkich. Po wielu latach, właśnie ten wywód pamięta a nie skomplikowane rozważania etyczne.
Kolejną ważną postacią był ksiądz Jan Pietraszko, przyszły biskup. Duchowny o niezwykłym charyzmacie. Powszechnie uważany za mistyka słowa Bożego. Na jego kazania, do kościoła św. Anny przychodzili ludzie z różnych stron Krakowa. Był mistrzem dla Tischnera i jego wiernym przyjacielem.
Mapę osobowości niezwykłych tworzą: ks. A. Boniecki, ks. M. Heller, o. L. Knabit, J. Turowicz, A. Kępiński i wielu innych. Wszyscy w jakiś sposób rzeźbią duszę i umysł bohatera książki a czytelnika wprowadzają w głąb swoich myśli, przeżyć , dokonań. Ich obecność jest prawdziwą ucztą duchową. Mając tak wybitnych nauczycieli, obcując z myślą wielkich filozofów, Tischner musiał stać się równie wielki.
Opowieść Bonowicza ukazuje go jako wybitnego kaznodzieję, duchownego zaangażowanego w życie społeczne i polityczne kraju, kapelana Solidarności. Człowieka odważnego i mądrego.
Nie sposób nie wspomnieć tu o jego stosunku do swoich, czyli mieszkańców Łopusznej, małej ojczyzny Tischnera. Kochał to miejsce miłością bezwarunkową, kochał górali. Często w małym, drewnianym kościółku odprawiał msze św., głosił kazania w góralskiej gwarze, chrzcił dzieci, błogosławił małżeństwa. Podtrzymywał więź. Tu został pochowany, pogrzeb z udziałem tysięcy ludzi odbył się 2 lipca 2000 r. Żegnano człowieka serdecznego i kochanego. Osierocił wielu.
Książka przywraca pamięć o Nim. Zawiera mnóstwo informacji o służbie kapłańskiej, życiu osobistym i naukowym. Dostarcza wiele radości czytelnikowi. Warto.
Lidia