To po prostu przejście. Tyle, że niezwykłe. Wydarzenia przejścia anioła śmierci przez Egipt, Narodu Wybranego z niewoli do wolności; Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia; mojego z niewoli szatana (skutek grzechu pierworodnego) do wolności i godności dziecka Bożego (podczas chrztu) dokonują się w czasie liturgii wigilii paschalnej. Nic więc dziwnego, że jest to najważniejsza ze wszystkich liturgii bo skupiająca to, co najistotniejsze. Przede mną jeszcze jedno przejście z tej ziemi do nieba (jeżeli nauczę się przechodzić od starego do nowego człowieka). A jeżeli się nie nauczę? Zostaje ufność w Miłosierdzie Boże – jak śpiewamy – „zapewnienie daje nam, że w godzinę naszej śmierci, przyjdzie po nas Jezus sam

 

Jestem: dzieckiem Boga, Jego świątynią, cząstką Jego Mistycznego Ciała, obdarowany wiarą, miłością i nadzieją… To najważniejsze owoce chrztu. I właściwie w życiu chodzi o to, by o te owoce dbać, by je pielęgnować i smakować.

 

Zwykliśmy największą wagę przywiązywać do niegrzeszenia. Mówią, że tak trzeba, ale co to daje? Satysfakcję z bycia w porządku wobec Prawa, które jak pisze św. Paweł nie może zbawić? Poczucie bycia doskonalszym niż inni, którzy nie zachowują przykazań? Przekonanie, że jestem do niczego, bo wciąż mi się nie udaje?

 

Paschalnej nocy (choć chrzest przyjąłem 17 czerwca) Bóg-Miłość złożywszy całkowitą ofiarę z siebie, wykupił mnie, niewolnika! Nic by nam przecież nie przyszło z daru życia, gdybyśmy nie zostali odkupieni – przypomina Kościół każdego roku. To znaczy, że bez udziału w zwycięstwie Jezusa, moje życie jest bezwartościowe. W momencie chrztu nabrało większej wartości, nowej jakości… Moi kochani Rodzice ucieszyli się gdy przyszedłem na świat, a ucieszyli Pana Boga, przyjmując dar Jego Ofiary Miłości dla mojego nowego życia. Warto sobie wyobrazić jak Bóg się cieszy, gdy rodzice zwracają się do Niego: Tak. Wierzymy w to, co objawiłeś i uczyniłeś dla człowieka nieprzyjaźnie do Ciebie nastawionego. Niech Twoja ofiarna miłość przemieni nasze dziecko-niewolnika w Twoje ukochane dziecko, żyjące odtąd w światłości. Żyjące dla innych i dla nieba. Niech korzysta z Twojej bliskości tak wyjątkowej w sakramentach świętych.

 

Bóg zamieszkał we mnie. Jestem jego domem. Czy aby ma prawa Domownika? Nie dam się okłamać, że to wszystko jedno czy mieszka we mnie Bóg czy znowu jestem niewolnikiem diabła. Trzeba to nazwać konkretnie: żyję w grzechu czy w stanie łaski uświęcającej? Nie, nie mogę i nie chcę przyzwyczajać się do życia bez Boga! Tym bardziej, że Jezus bardzo chce, że kocha przebywać w moim sercu. Ale nie tylko to. On chce mieć wpływ na moje samopoczucie, myślenie, decyzje… Tak wiele błędnych i kłamliwych teorii krąży wokół na temat tego co w życiu się liczy, co jest ważne, najważniejsze, że Jego dzieci się gubią. Nie wiedzą czego się trzymać, co tolerować, a co uznawać za zło, któremu trzeba się przeciwstawiać. A jakim szczęściem, pięknem, radością… jest zajmować się TAKIM GOŚCIEM, pobyć z Nim, posłuchać, przytulić się… (w te Święta jest szansa, bo innych gości nie będzie). Mamy w genach gościnność. Wystarczy ją wykorzystać do spotkań z Bogiem.

 

Jestem też kawałeczkiem Jezusa. Takim małym, ale istotnym. Nie należę już do siebie, ale jestem Jego, taki jaki jestem. A On jest mój. Mój Oblubieniec, życiowa Miłość, Przyjaciel… Potrzebujemy siebie i nie możemy żyć bez siebie. Włączeni w tę komunię są siostry i bracia – kawałeczki tego samego Jezusa. Aleś Ty to Jezu pięknie wymyślił!

 

proboszcz

 

Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.