Na czas Wielkiego Postu polecam interesującą książkę. Jest to biografia lekarza psychiatry Antoniego Kępińskiego. Myślę, że opowieść o życiu szlachetnym, życiu dla drugiego człowieka, o bezinteresowności i miłości może być antidotum na zło współczesnego świata. W dobie upadku wartości, braku kultury w relacjach z innymi, warto poznać kogoś, kto może być wzorem.
Antoni Kępiński, człowiek który zrewolucjonizował współczesną psychiatrię, pochodził z inteligenckiej rodziny. Rodzice – Wanda i Tadeusz – dbali o edukację dzieci Antoniego i Łucji. Poświęcali im swój czas, traktując zawsze serio i z miłością. Antoni był bardzo związany ze swą rodziną. Kiedy wojna na blisko osiem lat oddzieliła go od najbliższych, regularnie pisał do nich listy będące świadectwem troski i miłości. Po powrocie do Krakowa zastał już tylko mamę, o którą troszczył się do końca jej życia. Przyjazne więzi łączyły go z siostrą i dalszą rodziną. Uważany był przez wielu za prawdziwy autorytet. W dobie dość powszechnego rozluźniania rodzinnych więzi, to przykład nader budujący.
Kochał ludzi i zawsze starał się być im pomocny. W szkole widoczna była jego koleżeńskość i wierność w przyjaźni. Był chłopcem niezwykle zdolnym, dlatego też pomagał słabszym kolegom w nauce, robił to bezinteresownie i z wielka radością. Po zdaniu egzaminu dojrzałości, decyzją społeczności uczniowskiej miał otrzymać złoty pierścień z herbem patrona szkoły i napisem „Gimnazjum Nowodworskiego wzorowemu uczniowi”. Absolwent Kępiński nie zgodził się na przyjęcie tak kosztownego prezentu. Uznał, że pieniądze przeznaczone na odznaczenie należy przekazać na wsparcie gimnazjalistów z ubogich rodzin. Potem jeszcze wiele razy pomagał potrzebującym, niejeden pacjent doznał od swego lekarza – docenta – wsparcia materialnego. Sam nie przywiązywał żadnej wagi do bogactwa, w życiu codziennym był skromny i mało wymagający.
Miłość do ludzi widoczna była także w Klinice Neurologiczno-Psychiatrycznej, której był ordynatorem. Swoich współpracowników obdarzał szacunkiem i uważnością. Nie dzielił ludzi, z taką samą życzliwością traktował lekarzy i pielęgniarki jak i salowe. Do każdego życzliwie ustosunkowany, zyskał sobie wielką sympatię personelu. O obopólnej przyjaźni dobitnie świadczy reakcja współpracowników na wiadomość o nieuleczalnej chorobie ich ukochanego szefa: wszyscy płakali. A potem przez wiele miesięcy byli przy nim na co dzień. Pomagając w trudnych chwilach.
Kępińskiego interesował człowiek, dlatego mimo szalonego wprost zapracowania uczestniczył w życiu bliskich osób, kolegów i przyjaciół. Pamiętał o ich imieninach, ślubach, chrzcinach. Nie mając własnych dzieci był ojcem chrzestnym dzieci swoich znajomych. Skwitowała to jedna z pracownic „dla Kępińskiego ważne wydarzenia w życiu jego ludzi, dla niego też miały znaczenie”.
Przede wszystkim interesował go pacjent, człowiek chory. Z wielką uważnością i szacunkiem traktował pacjentów. Patrzył na nich jak na ludzi cierpiących, jak na ludzi o niezwykłej wrażliwości. Nieraz powtarzał , że kontakt z nimi wiele go uczy. Miał zawsze czas dla swoich pacjentów, gdy trzeba było zostawał w klinice na dodatkowe godziny. Umiał rozmawiać, otwierał ludzkie serca i budził zaufanie. Tylko człowiek wielkiej wrażliwości i humanista mógł tak funkcjonować. Mówiono o nim, że miał aurę wokół siebie a może raczej światło w sobie.
Był religijny, choć nie demonstrował swoich uczuć. Wiarę wyniósł z rodzinnego domu. Będąc w obozie koncentracyjnym w Miranda de Ebro, na terenie Hiszpanii, dużo się modli, koledzy zapamiętali go z różańcem w ręku. Czyta Biblię, przyjmuje komunię św. Wiara była dla niego źródłem siły do przetrwania. W gimnazjum należał do Sodalicji Mariańskiej (stowarzyszenie katolików świeckich). Jako lekarz codziennie w drodze do pracy wstępował do kościoła św. Floriana. Bóg był obecny w jego intensywnym życiu.
Odszedł w wieku 54 lat, pokonał go nowotwór. Stopniowo tracił siły. W ostatnich miesiącach mieszkał wraz z żoną w klinice. Do końca pracował, pisał swoje książki wydane po jego śmierci. Pogrzeb celebrował kardynał Karol Wojtyła metropolita krakowski, modląc się za człowieka „który w życiu tyle wnikliwej uwagi poświęcił sprawom duszy, leczeniu ludzkich dusz”.
Od wielu lat nie ma go już z nami, ale żyje w pamięci przyjaciół, współpracowników, pacjentów. Żyje w swoich książkach, które dzisiaj są już klasyką dla każdego psychiatry a także pasjonującą lekturą dla laików. Anna Mateja przywróciła pamięć o życiu pięknym i szlachetnym. Polecam: Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry.
Lidia