Dzień 25 sierpnia od wielu lat kończy myśliborską pielgrzymkę. To data urodzin św. Faustyny i powołania Z.S J.M. Podobnie było w tym roku. Od rana do Myśliborza wchodziły grupy pielgrzymkowe, uroczyście witane przez siostry i wiernych zgromadzonych na placu przy Sanktuarium, gdzie za chwilę miała się odbyć msza święta.
Po uroczystej Eucharystii pątnicy zaproszeni zostali na biesiadę do pobliskiego parku. Gospodarze i mieszkańcy zadbali o różnorodność poczęstunku. Czegóż tam nie było! Tam właśnie spotkałam Piotra, naszego parafianina, w kolejce oczekującej na zupę. Spotkanie było zaskoczeniem dla nas obojga, ale też wielką radością, zawsze bowiem miło jest dostrzec w tłumie znajomą postać. Już podczas pierwszej rozmowy pomyślałam o wywiadzie. Spotkaliśmy się następnego dnia. Mój rozmówca był starannie przygotowany, miał przy sobie notatki, o przeżyciach mówił z entuzjazmem. Błyszczące oczy i barwna opowieść były widocznymi znakami ważności tego wydarzenia. Aby rozmowa toczyła się wartko przygotowałam kilka pytań.
– Co Cię skłoniło do wzięcia udziału w pielgrzymce do Myśliborza?
O pielgrzymce myślałem nie raz. Przymierzałem się do wyruszenia w drogę, lecz na przeszkodzie stawały różne usprawiedliwienia: brak czasu, obowiązki rodzinne i zawodowe, wreszcie przyzwyczajenia do wygodnego życia i cywilizacyjnych zdobyczy. Zastanawiałem się jak to będzie, gdy zabraknie ciepłej wody, wygodnego spania etc. Te niepokoje nie pozwalały wyruszyć. Pierwszym bodźcem była relacja Darka, uczestnika zeszłorocznej pielgrzymki. Jego opowieść zapadła mi w pamięć. Potem coraz częściej o tym myślałem i modliłem się o urzeczywistnienie zamiarów. I stało się. Wyruszyłem. Dodam jeszcze, że zapisałem się w ostatnim dniu, gdy dowiedziałem się, ze termin podjęcia pracy został przesunięty. Pełen ufności, z plecakiem wypełnionym najpotrzebniejszymi rzeczami wyruszyłem. Trafiłem do grupy księdza Michała Sopoćki, której hasłem było słowo „ufaj”. I tak znalazłem się pośród ogromnej liczby pątników w różnym wieku (przewaga młodzieży), samotnych i już znających się, świeckich i duchownych. W takiej wspólnocie szedłem na spotkanie z Bogiem.
– Opowiedz o tym, jak wygląda dzień pątnika.
Wyruszyliśmy z Osiedla Słonecznego w Szczecinie. W Sanktuarium Fatimskim odbyła się msza św. Podczas homilii ks. bp Henryk Wejman przypomniał, że pielgrzymowanie to nie turystyczne doznania ale modlitewne skupienie. Zapragnąłem w takim skupieniu pielgrzymować. By je sobie ułatwić szedłem zawsze z przodu, tuż za krzyżem. Patrząc na krzyż łatwiej mi było zjednoczyć się z Bogiem. Podczas drogi modlimy się, śpiewamy, słuchamy konferencji osób duchownych. W tym wszystkim czuć obecność Boga.
– A noclegi? Gdzie spaliście?
Różnie, czasami u ludzi którzy nas zapraszali do swego domu a czasami w salach szkolnych na podłodze. Zasmakowałem obu form: wygodnego łóżka i twardej podłogi. Zaufaj drodze to znaczy z wdzięcznością i pokorą przyjmij to, co będzie. Tak też zrobiłem, wszystko przyjmowałem jako Boży dar, zadanie, wyzwanie, pokutę.
– Co szczególnie zapamiętałeś z tej pielgrzymki?
Po chwili zadumy Piotr rozwija swoją opowieść. Wspomina o pielgrzymkowym bracie, który pod wpływem przyjaznej postawy Piotra, swoją zbroję zamienił na uśmiech. Opowiada o rodzinie, która przyjęła pod swój dach 11 osób. I o tym, że podczas wspólnej kolacji gospodarz zasłabł i potrzebował pomocy nie tylko medycznej ale i modlitewnej. Z tą drugą pospieszyli pielgrzymi, odmawiając na kolanach różaniec, koronkę i inne modlitwy. W opowiadaniu pojawia się jeszcze tata z 4 letnią Hanią, która na koniec niełatwej drogi zaśpiewała pieśń pt. „Dziękuję Ci tato”. Zachęciła też innych do śpiewania.
– Piotrze, dokończ zdanie: warto pielgrzymować bo...
– w drodze spotykam ludzi życzliwych, uśmiechniętych, którzy dają wiele radości, są obrazem uśmiechniętego, pełnego miłości Boga,
– jest to niepowtarzalna okazja do poznania siebie, swoich możliwości i ograniczeń; jest to lekcja pokory,
– pielgrzymka zbliża mnie do Boga , umacnia w wierze i otwiera na innych.
Spotkanie z Piotrem było dla mnie wielkim przeżyciem. Zobaczyłam w nim człowieka wiary, takiego, o którym mówił w niedzielnym kazaniu do pielgrzymów ks. biskup Edward Dajczak – to człowiek który jest zdolny do wzruszenia, zaciekawienia i zachwytu Bogiem. Taki jest Piotr.
Rozmawiała Lidia