Blisko dwa lata temu dzieliłam się z czytelnikami “Gazetki” moimi refleksjami na temat pielgrzymowania do różnych „miejsc świętych” i sanktuariów znajdujących się zarówno w kraju jak i za granicą. Inspiracją do tych refleksji był artykuł księdza Andrzeja Draguły /dr hab. teologii, kieruje Katedrą Teologii Pastoralnej, Liturgiki i Homiletyki na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego/ .
Ksiądz Draguła rozważał, skąd w nas potrzeba pielgrzymowania. Czy brak potrzeby pielgrzymowania mówi coś o naszej religijności i pobożności. Czy to, że pielgrzymujemy lub nie, daje podstawy do wyciągania wniosków o naszej wierze? Pyta również jakie dla każdego z pielgrzymów są owoce pielgrzymki.
Przyznam, że temat ten jest dla mnie ciągle ważny i intrygujący. Szukam okazji aby moje osobiste przekonanie w tej kwestii weryfikować doświadczeniami osób które spotykam. Okazja zdarzyła się całkiem niedawno. Spotkałam Marcina, który jest bardzo ciekawym rozmówcą. Opowiadał mi już kiedyś o niezwykłym, warszawskim środowisku młodych poszukujących katolików. Na ostatnim naszym spotkaniu dzielił się wrażeniami z pielgrzymki. Oto co usłyszałam o pielgrzymce zwanej Drogą Abrahama. Na pielgrzymkę wyszło sześć grup mężczyzn. Każda z grup przemierzała inną trasę. Grupa w której był Marcin szła z Warszawy do Świętej Lipki. W drogę wyruszali dwójkami. Każdego kolejnego dnia pielgrzym miał innego towarzysza
Idea Drogi Abrahama została zbudowana na Jezuickiej Próbie Pielgrzymiej zwanej też Próbą Żebraczą, czyli wyruszeniu w drogę bez żadnych zabezpieczeń, bez pieniędzy, telefonów, jedzenia i zaplanowanych noclegów. Pierwsza połowa każdego dnia przeznaczona jest na medytację, modlitwę i słuchanie konferencji na mp3 (konferencje dotyczą największego pielgrzyma – Abrahama). Następnepół dnia pielgrzymi spędzają na rozmowie i dzieleniu się owocami swojej modlitwy z towarzyszem drogi, rozmowach z napotkanymi w drodze ludźmi, dzieleniu się z nimi doświadczeniem Boga, głoszeniem im Dobrej Nowiny oraz modlitwie za nich.
Jako że w plecakach pielgrzymi nie mają zbyt wiele, jeśli czegoś potrzebują, idą do napotkanych ludzi, prosząc ich o wodę, kawałek chleba, żebrząc o miejsce na nocleg pod dachem. Jest to głębokie doświadczenie pokory i tego, że w życiu nie jestem samowystarczalny, ale jest to również miejsce zmaganie się z brakami, niewygodami, czy podejmowaniem ryzyka, kiedy przyjdzie spać na przystanku. Może zdarzyć się też tak, że nie dostaniesz chleba, będziesz szedł głodny i to też jest doświadczenie pokory, tego że nie wszystko Ci się w życiu należy, a to co dostajesz jest ogromnym darem Boga.
Nie miej złudzeń, nie raz ktoś zatrzaśnie Ci drzwi przed nosem, nie raz zostaniesz wyśmiany, usłyszysz, że lepiej byś się wziął za robotę, niż tak szedł bez celu. Nie raz sobie zadasz pytanie „Po co mi ten Pan Bóg?”. I właśnie o to chodzi byś skonfrontował, co jest w Twoim życiu wartością.
To opowiedział mi Marcin o idei pielgrzymowania “Drogą Abrahama”. Potem przeczytałam jego popielgrzymkowe refleksje. Oto część z nich:
Przemierzając kolejne kilometry czuliśmy, że zbliża się ku końcowi coś co zmieni nas nieodwracalnie. Chcieliśmy zatrzymać czas, zatrzymać rzeczywistość drogi, zostać w niej, trwać w sposób w jaki spędziliśmy ostatni tydzień, przeżyć w pełni kolejne dni wsłuchując się w odgłosy kroków i rytm serc, chłonąć obrazy, doświadczać.
Dziś przychodzi do nas jednak inny czas. Czas kiedy stajemy przed zadaniem niesienia dalej wszystkiego, co wzięliśmy dla siebie. Niesienia tego najlepiej jak umiemy. Może to w ten sposób i właśnie po to zostaliśmy posłani, aby iść i brać do serc wszystko to, co przyniosła nam droga i wreszcie aby nieść wszystko to ludziom, których wśród nas nie było. Może we wszystkim co dotyczy wiary tak właśnie jest. Idź doświadcz, przeżyj a potem zanieś innym to co otrzymałeś, okaż to swoją postawą, opowiedz słowem.
Doświadczenie Drogi mimo upływu czasu, wydaje mi się wciąż bardzo niedawne, świeże. Wiem, że będzie ona przynosić owoce, choć trudno mi przewidzieć ich smak. Widzę jednak, że tak naprawdę droga dopiero się dla nas zaczyna. Oto ja, poślij mnie.
Mam nadzieję, że jest to pielgrzymka, która przyniesie owoce. Nie tylko Marcinowi.
Barbara