Niedziela Świętej Rodziny – budzi zawsze we mnie refleksję – że to bardzo niedościgły i nieosiągalny dla nas Wzór, który tak trudno jest naśladować w codzienności naszego rodzinnego życia.
Jakimi jesteśmy rodzicami? Jak widzimy siebie – my rodzice – na tle naszych Rodziców.
Swoimi przemyśleniami dzieli się Bogna Białecka w art. „Kopia własnego rodzica”, w 48 numerze Przewodnika Katolickiego.
Jak to się dzieje, że gdy zostajemy rodzicami, łapiemy się na powtarzaniu zachowań, a czasem wręcz słów własnych rodziców – często także tych, których wcale nie chcemy? Czy można się z tego wyzwolić?
Wszyscy doświadczają powszechnie spotykanego zjawiska – powtarzania wzorców rodzicielstwa wyniesionych z domu rodzinnego. Czasem ma to wręcz postać powtarzania tych samych słów czy fraz, które słyszeliśmy jako dzieci. Często są to zachowania, których chcielibyśmy uniknąć. Wiele osób ma poczucie „nie chcę popełniać tych samych błędów co moi rodzice”, a potem i tak wpadają w ich pułapkę. Dlaczego tak się dzieje?
Słowa, które stają się częścią nas
Wyjaśnienie najprostsze: Z reguły co najmniej do osiągnięcia dorosłości przebywamy regularnie z naszymi rodzicami. Na co dzień obserwujemy ich podejście do współmałżonka, dzieci, sposoby rozwiązywania konfliktów, wychowania. Rodzice modelują nasz styl komunikacji, przesiąkamy nim, obserwując powtarzające się zachowania.
Podobnie przesiąkamy słowami. Dziecko, które wciąż słyszy od osób, które przecież kocha: „Jesteś do niczego”, przyjmuje to jako prawdziwe przekonanie na swój temat. Nawet jeśli słyszymy jakieś zdanie zaledwie raz na tydzień, to zanim skończymy 18 lat, zostanie to nam powtórzone 936 razy! Nic dziwnego, że to w człowieku zostaje.
Sprzeczne uczucia
Wiele osób wprost nienawidzi rozpoznawanych w sobie zachowań własnych rodziców. Zdają sobie sprawę, że ich zachowania ranią ich dzieci i współmałżonków, lecz czują, jakby nie mieli nad tym kontroli. Taki stan wymaga przyjrzenia się sobie, odrzucenia usprawiedliwiania, iż to dla dobra rodziny przy równoczesnym samooskarżaniu się. Powoduje to bowiem niezdolność do zmiany i cierpienie.
Drogi wyjścia
Pamiętajmy, że nikt nie jest ideałem i każdy rodzic ma swoje słabe i mocne strony. Oznacza to, że warto czerpać z mądrości wychowawczej własnych rodziców. Wyzwaniem jest rozpoznanie, po pierwsze – co z własnych rodziców kopiujemy, po drugie – które z metod wychowawczych rodziców przyniosły pozytywne skutki w naszym życiu.
Warto zastanowić się też nad przekonaniami na własny temat. Co słyszeliśmy od swoich rodziców? Jakie słowa pamiętamy? Rezultatem hołdowania tym przekonaniom jest nie tylko niemożność zmiany swojego zachowania wobec bliskich na lepsze, lecz stany depresyjne lub ciągle obniżony nastrój i niewiara w siebie. Jak poradzić sobie z tymi przekonaniami?
Nie jest to proste, jednak można się z tym uporać. Rozwiązaniem może być skorzystanie z pomocy terapeuty lub choćby poszukanie dobrych lektur. W języku polskim ukazały się pozycje przybliżające zjawisko negatywnych przekonań, jak choćby: Umysł ponad nastrojem (Christine Padesky, Dennis Greenberge) oraz Radość życia, czyli jak zwyciężyć depresję (David Burns).
Prawda i praca
Warto też stanąć w prawdzie o sobie. Czy przypadkiem nie próbujemy znaleźć usprawiedliwień dla swoich toksycznych zachowań wobec bliskich? A może paraliżuje nas lęk?
Jeśli tak to potrzebna jest walka z usprawiedliwieniami i irracjonalnym lękiem, poszukanie konstruktywnych alternatyw, być może nawet pomocy zaufanego terapeuty czy duchownego. To podstawa, bez której rzeczywiście nic nie zmienimy i będziemy przenosić w kolejne pokolenie problemy wyniesione z domu rodzinnego.
wyboru dokonała redakcja Gazetki