Wojciech Kaszlikowski objął funkcję organisty 1 grudnia 1996 roku i pełnił ją do końca listopada 2018 roku. Przez 22 lata grał w naszej kaplicy i w kościele uświetniając liturgię. Starannie dobierał pieśni kościelne, stworzył muzykę do parafialnego hymnu, przez kilkanaście lat prowadził scholę. Połączenie talentu z przygotowaniem muzycznym pozwoliło mu perfekcyjnie wykonywać swoją pracę.
Pan Wojtek jest człowiekiem, który nie lubi rozgłosu i zamieszania wokół siebie. Przez te wszystkie lata starannie i skutecznie chronił swej prywatności. Nigdy nie dał się namówić do rozmowy o sobie i swej pracy, programowo unikał wszelkich wywiadów i spotkań. Zważywszy na te okoliczności nie powinna nas dziwić jego nieobecność na środowej mszy pożegnalnej. Pan Wojtek do końca zachował postawę dystansu i przeźroczystości. Uszanowaliśmy ten wybór a jednak było nam trochę smutno, trochę żal, że do osobistego spotkania nie doszło.
Poniżej zamieszczamy tekst pożegnalnego przemówienia, którego nie mogliśmy wygłosić z powodu nieobecności naszego organisty.
Panie Wojtku,
Muzyka towarzyszy człowiekowi od zawsze. Grecy dostrzegali w niej echo, odgłos muzyki kosmosu, muzyki sfer. W tym duchu filozofia rozwijała wielką teorię muzyki, którą przyjęło chrześcijaństwo.
Zatrzymajmy się przez chwilę w starożytnej Grecji. Zatrzymajmy się przy Orfeuszu. Ten tracki poeta, muzyk, pieśniarz uważamy jest za wynalazcę kitary a nawet muzyki. Grą na kitarze i śpiewem potrafił oczarować rośliny, zwierzęta i skały. Drzewa ruszały z miejsca, aby się do niego zbliżyć a ptaki, zwierzęta i ryby gromadziły się, by go słuchać.
Czarowi jego muzyki ulegali też bogowie. Hades zachwycony jej pięknem pozwolił mu wyprowadzić ukochaną Eurydykę z królestwa podziemia. Taka jest historia mitycznego śpiewaka. Można zapytać skąd wzięła się siła jego muzyki? Odpowiedź brzmi – z miłości. Tak, ów grecki pieśniarz był nią wypełniony, był utkany z miłości. To właśnie miłość sprawiła, że odważnie sięgnął po niemożliwe.
Artysta jest wybrańcem Bogów.
Kilkadziesiąt wieków później C. K. Norwid powie o Szopenie: „O Ty, co jesteś Miłości – profilem”. Podkreślił w ten sposób jego boskość i piękno. To metaforyczne wyznanie ma uniwersalny wymiar, odnosi się do wielu artystów.
W Pana grze i śpiewie dostrzegliśmy też ów boski pierwiastek. Gra Pan w kościele, w przestrzeni sakralnej, wykonuje Pan swoją pracę z pasją i miłością. To ukochanie muzyki, wydobycie jej piękna było dla nas bardzo ważne, bo zbliżało nas do Boga i pozwalało głębiej przeżywać tajemnicę Eucharystii. Muzyka czyniła nas lepszymi, przemieniała serca.
Msze święte w naszym kościele zawsze kojarzyć się będą z czystym brzmieniem kolęd, pieśni wielkanocnych, psalmów... Z brzmieniem poruszającym nas i zachęcającym do wspólnego śpiewu. Często po skończonej mszy można było usłyszeć rozmowy ludzi, którzy wyrażali uznanie dla Pana talentu; chwalili organistę i rozśpiewany kościół.
W psalmach jest zachęta do uwielbienia Boga przez muzykę, słowo i taniec:
„Śpiewajcie Panu przy wtórze cytry,
przy wtórze cytry i przy dźwięku harfy!
Będziemy to czynić ale bez Pana, to będzie inny już śpiew.
Panie Wojtku, nasz 22- letni organisto, dziękujemy za obecność wśród nas, za muzyczną pasję i perfekcyjne wykonanie. Będzie nam Pana brakowało. Będzie nam brakowało Pana muzyki, głosu i uśmiechu.
Życzymy Panu i Pana rodzinie szczęścia w nowym miejscu i zapewniamy o życzliwej pamięci.
w imieniu wdzięcznych Parafian – Lidia