„Ale po czym cię poznam w odcielonym ciele,
Za progiem śmierci,
Pośród nieskończonych wymiarów,
Które są poza wszelkim wymiarem?
Po uśmiechu mnie poznasz.”
Listopad sprzyja wspomnieniom, przede wszystkim o tych , którzy już są po drugiej stronie. Krysia Hryhorowicz-Gryko odeszła od nas wiosną tego roku. Jej postać pragnę przywołać w ten jesienny słoneczny czas. Była filologiem i bibliotekarzem, praca z książką to jej powołanie. Pracowała w wielu bibliotekach, najdłużej w bibliotece szkoły morskiej. Tam właśnie zaczęła się nasza znajomość.
Kiedy w niedzielę usłyszałam słowa ewangelii o tym, że prawdziwa wiara przejawia się w miłości Boga i bliźniego, pomyślałam o Niej, o Krysi. Była naszą parafianką, wierzyła głęboko. Jezus był dla niej prawdziwym przyjacielem, święci wzorami postępowania, a aniołowie wysłannikami niebios w trudnych chwilach.
Często rozmawiałyśmy o Bogu, religii. Pamiętam, że to właśnie Ona pokazała mi piękno Triduum Paschalnego, to Ona zwróciła moja uwagę na mądrość i moc słowa Bożego zawartego w Biblii. Kiedy wprowadzono Pismo Święte do programu szkolnego zadbała o materiały pomocnicze dla polonistów. Niejedną godzinę poświęciłyśmy rozmowom na temat realizacji Biblii na lekcjach.
Kochała też ludzi. Otwartość, życzliwość, łagodność sprawiały, że każdy czuł się dobrze w jej towarzystwie. Nigdy nie widziałam u niej niechęci, złości, zniecierpliwienia drugim człowiekiem. Do biblioteki przychodzili uczniowie nie tylko po książki, także by porozmawiać. Umiała słuchać. Ludzie jej szukali a Ona nie szczędziła im swojego czasu i mądrości. Tak, Krysia miała rozległą wiedzę z różnych dziedzin, nigdy jednak nie podkreślała swojej wyższości. Z taktem i delikatnością prowadziła rozmowę. Takich spotkań się nie zapomina.
Miała też dar dostrzegania w człowieku jego niezwykłości, świeżości spojrzenia. Często opowiadała o tym, jak odkrywcze były uwagi czytelników. Wtedy jej twarz jaśniała zachwytem. Kochała poezję, mogłyśmy o niej rozmawiać godzinami. Razem z uczniami przygotowywała poranki poetyckie, spotkania z interesująca książką. W ten sposób przekazywała im miłość do literatury i kultury ojczystej. Zachwycała się prostotą wierszy J. Twardowskiego, poezją K.I. Gałczyńskiego z jej magicznym światem. Ubolewała, że tak mało w szkole wierszy W. Broniewskiego.
Z Krysią połączyła mnie praca i wspólne przedsięwzięcia. Egzaminy szkolne, matury, uroczystości, wycieczki, studia podyplomowe. O tych ostatnich, słów kilka. Obie interesowałyśmy się malarstwem, dlatego wzięłyśmy udział w rocznym kursie historii sztuki zorganizowanym przez Uniwersytet Szczeciński. Na zakończenie profesor zorganizował dla uczestników tygodniowy wyjazd do Trójmiasta i Bydgoszczy pod kątem sztuki. Wiąże się z tym pewna anegdota. Otóż w czasie podróży pociągiem do Bydgoszczy profesor opowiadał o swoich przeżyciach podczas zwiedzania europejskich muzeów. Były to lata 80. ubiegłego stulecia, toteż wyjazdy za granicę dla większości pozostawały w sferze marzeń. W tej sytuacji łatwo wyobrazić sobie nasze zasłuchanie i zachwyt. Wszystkie byłyśmy pod wrażeniem dzieł mistrzów widzianych oczyma naszego profesora. Krysia była oczarowana w takim stopniu , że zapomniała o „Bożym świecie”. Na przystanku tramwajowym zauważyła że nie ma swojego bagażu, walizka została w pociągu. Na szczęście profesor okazał się prawdziwym dżentelmenem. Ruszył na poszukiwanie zakończone szczęśliwie sukcesem. Krysia odzyskała zgubę. Zawsze uśmiecham się wspominając tę sytuację. Ona oddaje prawdę o Krysi, pokazuje jej zdolność do zanurzenia się w chwili obecnej, tak prawdziwie, tak całkowicie. Aż do utraty...
Pisząc te słowa myślę też o naszych wyjazdach z młodzieżą w różne miejsca w Polsce i poza jej granicami. W takiej grupie zwiedzałyśmy Wrocław, miasta we Włoszech Florencję, Padwę i inne, przepiękną starą Pragę – niezapomniane chwile radości.
Niejedną godzinę spędziłyśmy wspólnie na spacerach (pieszych i rowerowych), rozmowach przy stole smakując wyborne nalewki. Rozmawiałyśmy o wszystkim, o życiu, rodzinie, szkolnych radościach i smutkach, ludziach bliskich sercu i o tych, do których nam daleko. O pięknie świata, tego widzialnego i tego „ukrytego”. Krysia umiała cieszyć się życiem, widzieć jego urok w rzeczach małych i wielkich. Tę radość wnosiła w życie innych – także moje.
Widzę Cię Krysiu, jak w promieniach słonecznego listopada spokojnie podążasz swą drogą, coraz wyżej i wyżej...
Lidia