Czy spotkanie z drugim człowiekiem może zmienić nasze zachowanie, wpłynąć na postrzeganie innych ludzi?
Tak, pod warunkiem, że wzbudzi ono w nas refleksję, zastanowi, wzruszy do głębi. Tak, pod warunkiem, że zmotywuje do działania. A efekty zmian mogą być wielkie lub malutkie, pojawić się od razu lub być odroczone w czasie. Za nimi bowiem zawsze kryje się propozycja samego Boga, działanie Ducha Świętego. Propozycja nie narzucająca się. I tylko Pan Bóg wie co za nią dla nas przygotował.
W kwietniu byłam na spotkaniu z Włochem Maksymiliano ze Wspólnoty św. Idziego. (Taka Wspólnota działa również w Polsce, m.in. w Szczecinie i Poznaniu). Maksymiliano opowiadał, posługując się językiem polskim, czym żyje ta Wspólnota, w jaki sposób wpływają na utrzymanie pokoju w krajach Afryki, jak pomagają bezdomnym. Zastanowiło mnie bardzo to co mówił. Oni jakby „adoptują” bezdomnych. Nie dają im tylko ubrań, jedzenia czy dachu nad głową. Ofiarowują im czas na rozmowę, popatrzenie w oczy, zapraszają na święta do swoich domów, zaprzyjaźniają się.
Ja też starałam się w różny sposób pomagać biednym i bezdomnym. Zawsze powtarzam, że wolę, aby „ten bezdomny” wykorzystał moją
naiwność, niż nie pomóc człowiekowi rzeczywiście potrzebującemu. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby z tym człowiekiem porozmawiać patrząc mu w oczy. Zawsze wydawało mi się, że gdy na nich patrzę to mogą się źle poczuć, być skrępowanymi, by coś przyjąć „jawnie”.
Minęły dwa miesiące od spotkania z Maksymiliano, gdy minęłam na ulicy w naszej parafii żebrzącego mężczyznę. Zdecydowałam się porozmawiać, a nie tylko coś mu wrzucić do pudełka. Podeszłam bliżej, przywitałam się. Jakie było moje zdziwienie… Starszy człowiek był czysty na swój sposób, nie pachniał brzydko. Jego twarz, mimo zarostu i zniszczenia była piękna, bo rozświetlił ją dobry uśmiech. Zwyczajnym językiem, bez niecenzuralnych „ozdobników” zaczął opowiadać o sobie. O licznych próbach życia godnie, nie na ulicy, za własne pieniądze. To było jak rozmowa dwojga znajomych. Tylko Pan Bóg wie jaka byłam szczęśliwa po tym spotkaniu. Ile kolejnych „furtek” otworzyło się w mojej głowie, ile miejsca pojawiło się w moim sercu.
Jestem pewna, że więcej otrzymałam niż ten bezdomny mężczyzna. To spotkanie z człowiekiem żebrzącym ciągle do mnie wraca, „pracuje” we mnie. I zwyczajnie cieszy. Tak działa Pan Bóg. Jemu chwała na wieki. Amen
Grażyna
We wszystkim tym,
co zdarza się w życiu człowieka,
trzeba odczytać ślady miłości Boga.
Wtedy do serca wkroczy radość.
(Kard. Stefan Wyszyński)