Do pisania sprowokował nas tekst Barbary, w którym przywołała refleksje na temat potrzeby pielgrzymowania ks. dr hab. Andrzeja Draguły. Być może, dla naukowych statystyk ks. doktorowi było niezbędne twierdzenie, że „Ci którzy pielgrzymują tutaj czy do innych sanktuariów, to wierni, którym nie wystarcza Bóg milczący, <który zamieszkuje światłość niedostępną> (1Tm 6,16). To Ci, którzy potrzebują Boga, który nieustannie mówi jednocześnie ‹tłumacząc się na język znaków›”. Ks. dr wprowadza bardzo schematyczny, zero-jedynkowy podział w zakresie przyczyn/potrzeb pielgrzymowania. Jakoś zupełnie nie odnajdujemy się w takiej definicji. Co więcej, śmiemy twierdzić, że uczestnicy naszej pielgrzymki również się w niej nie odnajdują. Na spotkaniach organizacyjnych powiedzieliśmy sobie czym ma być nasza pielgrzymka. Zgodziliśmy się z tym, że najważniejszy będzie jej wymiar duchowy, a centrum każdego dnia będzie msza św. Do niej dostosowywaliśmy porządek każdego dnia. Od razu wiedzieliśmy, że nie zależy nam na zobaczeniu wszystkiego, na „dotknięciu wszystkich znaków” ale bardzo, bardzo potrzebujemy wolnego czasu, ciszy, samotności na bezpośredni duchowy kontakt z Bogiem. W różnych i niekoniecznie najbardziej tłumnych miejscach. Okazuje się, że najbardziej oblegane na świecie sanktuaria – takie jak Fatima czy Lourdes dają taką możliwość. Jest w nich bowiem mnóstwo mniejszych lub większych kapliczek, a najbardziej oblegane w godzinach szczytu miejsca takie jak kaplica objawień w Fatimie czy dolina Cova da Iria (po których chodzili Hiacynta, Łucja i Franciszek) bywają puste i umożliwiają bardzo osobiste spotkanie z Tym, „który zamieszkuje światłość niedostępną”. Przeżycie drogi krzyżowej w tym miejscu było dla całej naszej grupy ogromnym wewnętrznym doświadczeniem.
Zdawaliśmy sobie sprawę, że nasza pielgrzymka nie będzie perfekcyjnie zorganizowanym czasem, po to by zobaczyć jak najwięcej. Czasami budziło to nawet pewne emocje i naturalne iskrzenia, o czym między innymi napisała Lidia. Ale świadomość tego po co tam jesteśmy, pozwalała nam każdego dnia wracać w pokoju i radości do siebie nawzajem. Jesteśmy przekonani, że nasze pielgrzymowanie było znakomitym ćwiczeniem, czy potrafimy razem, krocząc po tej samej drodze, szukać Pana, „który zamieszkuje światłość niedostępną”. Tego samego problemu możemy również dotykać na co dzień w życiu naszej wspólnoty parafialnej. Niektórzy nie potrafią się z nią identyfikować i wcale jej nie potrzebują w swojej zindywidualizowanej relacji z Panem Bogiem. Zgadzamy się z Lidią, że nasze pielgrzymowanie to swoisty „poligon doświadczalny” w relacjach z innymi ludźmi – zarówno z tymi z naszej grupy pielgrzymkowej, która poruszała się 3 różnymi pojazdami, czy z tymi spotkanymi na pielgrzymiej drodze i również poszukującymi Boga. Te spotkania były dla nas także bardzo ważne i radosne (o czym już Adam pisał) podobnie jak nawiedzane święte miejsca, w których spotykaliśmy obrazy i figury będące znakiem obecności Boga, Maryi i świętych.
Wracamy do głównej myśli, którą chcieliśmy przekazać. Naszym zdaniem pielgrzymowanie nie jest konieczne do zbawienia, ale może być bardzo pomocne w nawiązaniu jeszcze bardziej osobistej relacji z Bogiem. Nie polega więc tylko na spotkaniu ze „zmaterializowanym” Bogiem – znakiem w postaci świętego obrazu czy figury. Postrzegamy je jako bardzo duchowe, często samotne, w ciszy, … spotkanie z Bogiem, który jest Osobą. W miejscach, gdzie Bóg w sposób szczególny w historii oddziaływał poprzez świętych, a obecnie w napotkanych na pielgrzymiej drodze braciach i siostrach. W miejscach, gdzie Maryja woła o nawrócenie i zachęca do modlitwy na różańcu (portugalska Fatima), gdzie ukazuje siebie jako niezawodną pomoc, bo jest Pocieszycielką Strapionych (niemieckie Kevelaer), Matką Ubogich (belgijskie Banneux), …
„Ci którzy pielgrzymują tutaj czy do innych sanktuariów, to wierni, którym nie wystarcza Bóg milczący, <który zamieszkuje światłość niedostępną> (1Tm 6,16). To Ci, którzy potrzebują Boga, który nieustannie mówi jednocześnie ‹tłumacząc się na język znaków›”.
To swoją drogą bardzo dziwne stwierdzenie o Bogu, który ciągle z wielką miłością przemawia do człowieka poprzez słowo i znaki. To On, Wszechmocny wybrał ten sposób kontaktu z człowiekiem, którego przecież stworzył jako osobę duchowo – zmysłową.
Grażyna i Adam
Ps. A propos: Z ogromną radością zobaczyliśmy cudowne oblicze fatimskiej Maryi w naszej świątyni po powrocie do Świnoujścia. Figurę dokładnie zapakowaną przez to niewidoczną i zabezpieczoną pasami jak osobę, wieźliśmy na pasażerskich fotelach naszego samochodu w drodze powrotnej z pielgrzymkiJ. Naprawdę warto podejść bardzo, bardzo blisko… spojrzeć Jej w oczy i powierzyć wszystko co dla nas ważne.