Ucieszył mnie telefon Małgosi Wałejko z propozycją przyjazdu i spotkania z Szymonem Hołownią, chociaż decyzję należało podjąć w przeciągu paru minut. O takim spotkaniu myślałem już od jakiegoś czasu – najpierw po spotkaniu z ks. Bartkiem Rajewskim (związanym z naszą parafią czasami dzieciństwa), który właśnie gościł Szymona w swojej londyńskiej parafii – a później po relacji Mirka i Tereski, którzy podzielili się żarliwością świadectwa Szymona z podobnego spotkania. Decyzja o organizacji spotkania w naszej parafii nie była w związku z tym tak trudna – pomimo tego, że miałem świadomość, że to poważne wyzwanie logistyczne. Szybko stanęli mi przed oczyma Ci, na których wiedziałem, że mogę liczyć i niezawodnie odpowiedzą na prośbę, robiąc to radośnie bez żadnego wynagrodzenia. Maciej ze Swarzędza szybko opracował piękny plakat. Darek, Zbyszek, Kazik, szafarze z wojskowej parafii i Siostry z Przytoru roznieśli plakaty do rozwieszenia na tablicach świnoujskich parafii. Jarek i Piotrek rozwieszali plakaty na słupach ogłoszeniowych i na promach a Michał dotarł do świnoujskich mediów z informacją o spotkaniu. Heniu przywiózł Szymona pod prom. Ks. Marcin i ks. Daniel odprawili tuż przed spotkaniem mszę św. w której modliliśmy się o jego dobre owoce. Dalej Tereska, Basia i Ania zajęły się sprzedażą – „poszło” prawie 100 książek Szymona! (jeszcze są) a Elżbieta zebrała ofiary na fundacyjne dzieła Szymona (razem 2000zł). Ela przygotowała znakomite jedzonko, Krystyna upiekła smakowite rogaliki, inna Ela ciasto a ks. Ignacy serwował znakomitą kawę i herbatę proboszczowską przy spotkaniu na plebanii. Sylwek przygotował nagłośnienie w kościele a Basia i Kuba pomogli dynamicznie poprowadzić dialogowane spotkanie z Szymonem. Jak się okazało wszystkie te działania, całkiem sporej grupy wolontariuszy, wykonane z radością doprowadziły do tego, że nasz kameralny kościół się wypełnił. Wszystkim Im – zaangażowanym w organizację spotkania jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję.
Zapraszam też do przeczytania spisanych wrażeń niektórych uczestników.
Adam
ü Spodziewałam się że będzie to ciekawe spotkanie, bo co tydzień czytam felietony Szymona Hołowni. Znam jego poglądy na wiele ważnych spraw. Szczególnie ważne jest jego spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość poprzez pryzmat Ewangelii. Spojrzenie pozbawione hipokryzji.
ü Mimo że wiedziałem czego mogę się spodziewać to spotkanie zrobiło na mnie duże wrażenie. Było inspiracją do licznych dyskusji na tematy dotyczące Kościoła i postaw chrześcijan. Sami doskonale wiemy, że nie często o tym mówimy . Po tym spotkaniu był to najważniejszy temat rozmów.
ü Z wielką radością słuchałam jak pięknie i żarliwie Pan Szymon mówił o swoich autorytetach w polskim Kościele. Mówił o wspaniałych, świętych biskupach których nazwiska nie są mi znane, choć teraz wiem że powinny. Wspaniale było posłuchać jakich niezwykłych mamy kapłanów. To nas chrześcijan umacnia a kiedy mówi o tym Szymon Hołownia to nie sposób mu nie wierzyć. Wszyscy którzy byli na spotkaniu przyznają mi rację.
ü Chociaż miałem pewne wątpliwości czy tego rodzaju spotkanie powinno mieć miejsce na terenie kościoła, w bezpośredniej obecności Najświętszego Sakramentu, to po jego przeżyciu wątpliwości całkowicie odeszły. Katecheza dla dorosłych Szymona – wypowiedziana z ogromna żarliwością i swobodą, była cała przepojona Ewangelią. Ewangelią traktowaną na serio, bez ściemniania. A ten przykład o papieskim Jałmużniku – Arcybiskupie Krajewskim, który wyprowadził się ze swojego wygodnego mieszkania w Rzymie i zamieszkał w watykańskim biurze oddając uchodźcom swoje mieszkanie… ciągle nie daje mi spokoju. Ale pozytywnego niepokoju i radości, że w takim Kościele żyję.
ü Nie miałam pojęcia, że Szymon Hołownia jest tak zaangażowany religijnie i tak dużo chce o tym mówić. Znałam go jako celebrytę z „Mam talent” w TVN. Budzi we mnie sympatię – bo ma coś w sobie takiego szczerego i sympatycznego, ale nie podejrzewałam go o takie głębokie przemyślenia. Zdziwiło mnie, że jest tak płodnym pisarzem. Moje z nim spotkanie będzie miało swoją kontynuację – w lekturze jego książek. Szczególnie ciekawa wydaje mi się książka „Jak robić dobrze”, w której na wstępie przeczytałam: „Ze złem najlepiej walczy się, robiąc dobro. Nie daj więc sobie wmówić, że nie masz na nic wpływu, bo masz większy niż myślisz. Nie rezygnuj z wakacji, nadal chodź do kina i pij wino po kolacji. Nie oddawaj potrzebującym wszystkiego - dziel się z nimi drobniakami, ułamkiem tego co masz. Ale rób to regularnie! I koniecznie z uśmiechem.”
wypowiedzi zebrali Basia i Adam
Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.