„Chrześcijaństwo nie jest religią egoistycznego zabiegania o niebo. Mamy się tam dostać z naszymi braćmi i siostrami. Jesteśmy za ich wieczność odpowiedzialni” (siostra Łucja)
Trwają Misje Fatimskie w naszej parafii. Uczestniczymy w nich modląc się i słuchając homilii misjonarza. W poniedziałek ksiądz Marek Maciążek dał świadectwo swojego nawrócenia. Rok 2005, Fatima i niezwykle trudne do wyrażenia dotkniecie Maryi. Dotknięcie, które zdecydowanie zmieniło kształt jego kapłaństwa. Powrócił stamtąd z nowymi siłami do podejmowania codziennych zadań.
Zaczęłam myśleć o istocie nawrócenia. Nawrócenie to zmiana sposobu myślenia, przeżywania Boga i człowieka. Nie zawsze oznacza ono nagłą, całkowitą przemianę naszej postawy. Bywa, że jest to nowe spojrzenie na jakiś wycinek życia, na relację z innymi. To najczęściej mały krok w rozszerzaniu naszej świadomości i serca. Krok zrobiony dzięki Temu, kto cię uważnie i cierpliwie prowadzi.
Dwie modlitwy skłoniły mnie do zadumy. Modlitwa za sąsiada zaskoczyła mnie i zadziwiła. Temat relacji z sąsiadem znamy z własnych doświadczeń, z literatury i z filmu. Poważnie i groteskowo ukazywano różne odmiany sąsiedztwa. Na kartach powieści pojawiali się sąsiedzi serdeczni i bezinteresowni ale także zawistni, ciekawscy i nieznośni. Powszechnie znane jest powiedzenie, że dobry sąsiad to prawdziwy skarb.
Z moimi sąsiadami mam różny kontakt. Są wśród nich tacy, do których z daleka się uśmiecham, służę pomocą, wypijam poranną kawę. Są też tacy których mijam obojętnie, a także tacy, których najlepiej ominąć z daleka. Tak
myślę i tak postępuję. Przyznam, że nigdy dotąd nie przyszło mi do głowy, by pomodlić się za sąsiadów, prosząc o dobre relacje, przyjaźń i otwartość wobec nich. Po chwili refleksji doszłam do wniosku, że takie spojrzenie na ludzi mieszkających obok może ułatwić nasze codzienne funkcjonowanie. Modlitwa za sąsiada sprawia, że odrzucam złe emocje w miejsce których pojawia się życzliwe myślenie o wspólnocie mieszkańców. Lepiej widzimy w świetle ciepłego słońca, to oczywiste, ale nie zawsze proste. Czasami budowanie relacji będzie wymagało odrzucenia pewnych stereotypów, przepracowania emocji, wymodlenia nowego spojrzenia na człowieka, którego kiedyś zamknęłam w formę sądu ostatecznego. Muszę więc zadać sobie trud, by raz jeszcze spojrzeć na człowieka i odkryć w nim pokłady dobra. Myślę, że takie podejście może naszą codzienność ubarwić i rozjaśnić.
Modlitwa Anioła, który objawił się fatimskim dzieciom i przygotował je do spotkania z Maryją też stała się dla mnie odkryciem. Zawiera ona słowa uwielbienia i miłości Boga ale również wyraz troski o tych, którzy jeszcze nie potrafią wielbić Pana. Modląc się jej słowami proszę o łaskę nawrócenia „biednych grzeszników”. Modlitwa ogarnia ludzi zagubionych, błądzących a ja modląc się w ich intencji mogę przyczynić się do przemiany ich serc, mogę im pomóc.
Obie modlitwy maja wspólny mianownik: ich treść stawia w centrum mojej troski człowieka w potrzebie, człowieka zagubionego, samotnego. Obie modlitwy niosą nadzieje na to, że świat zajaśnieje miłością wobec której obojętność i egoizm zbledną a może nawet znikną. Fundamentem obu modlitw jest przykazanie miłości bliźniego, które przejawia się w trosce o niego, w nieustającej pomocy i zrozumieniu jego niepowtarzalnej osobowości.
Misje jeszcze trwają, myślę, że niejedno poruszenie serca jeszcze przeżyję i inni także. A gdyby zdarzyło się tak, że więcej odkryć nie dokonam to i tak wyrażam Bogu wdzięczność za to co zostało mi dane.
Lidia
Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.