Charyzmatyczny kapłan ojciec Witold Piotr przyjechał do Świnoujścia na rekonwalescencję. Zamieszkał w pełnym zieleni i ciszy domu. Po raz pierwszy zobaczyłam go w kościele. Patrząc- na niego myślałam – tę postać już gdzieś widziałam… Po chwili namysłu już wiedziałam, przecież to Piotr Skarga z obrazu Jana Matejki. Ta sama sylwetka, siwe rozwiane włosy, podniesione w górę ręce. I ten emocjonalny sposób przemawiania. Usłyszeć Ojca i zobaczyć go to prawdziwy dar. Mówił silnym głosem, starannie rozkładał akcenty, modelował barwę i tonację głosu. Żywo gestykulował, grał całym sobą. Już na pierwszy rzut oka widać było doskonały warsztat aktorski i oratorski. Hipnotyzował, zaskakiwał i budził zaciekawienie. Dziś już nikt w taki sposób nie głosi kazań- pomyślałam, czy aż tak trzeba ujawniać emocje- pytałam siebie. Mówił o współczesnych rodzinach, o świecie zanikających wartości, o braku wiary i dobrych stosunków między ludźmi. Mówił o umieraniu Boga w sercach ludzi, nawoływał do przemiany, przekonywał o sile modlitwy.
Kiedy kilka dni później umówiłam się z o. Witoldem na rozmowę, po raz drugi przekonałam się o sile jego osobowości. Miał wyraźną wizję naszego spotkania, wiedział o czym chce i o czym nie chce rozmawiać. Głównym wątkiem rozmowy uczynił Miłosierdzie Boże. Mojego rozmówcę, który od 14 lat pracuje jako misjonarz na Bałkanach, zmartwił fakt, że ludzie nie dostrzegają wartości tego roku w historii świata. Trzeba wciąż rozwijać ich świadomość poprzez ewangelizację i modlitwę. Ojciec Witold jest kapłanem, który szerzy kult Jezusa Miłosiernego. Przez minione lata przewiózł do Chorwacji, Serbii i Hercegowiny 103 obrazy Jezusa Miłosiernego. Odprawiał mszę i rekolekcje dla tysięcy wiernych, był świadkiem cudownych uzdrowień i wyzwoleń z kajdan uzależnień. Podkreślał, że Polacy i Chorwaci tak samo silnie czczą i kochają Maryję i jej Syna, mówił o tym z podziwem.
Przez chwilę skupił się na ŚDM. Wydarzenie to też nazwał cudem, cudem jedności, potęgi wiary, radości i spontaniczności. To dzieło Ducha Świętego, podkreślał. Ten czas wszyscy przeżywali intensywnie a papież przemawiając do młodych emanował jasnością, niczym biblijny prorok. Mówiąc to ojciec Witold też promieniał .
Zapytany o sztukę oratorską, o to gdzie zdobywał umiejętności głoszenia kazań, odpowiedział, że kaznodziejstwa uczył się w szkole redemptorystów a mistrzami byli o. Kudroń i o. Kuczek. To oni zainteresowali go renesansowym wizjonerem Piotrem Skargą. Będąc pod ich wpływem postanowił przeczytać „Kazania sejmowe”. Zachwycił się nimi, tak treścią jak i formą, a potem sięgał po nie wielokrotnie, wykorzystując do dzisiejszych potrzeb obrazy, symbole, metafory. Przyjaźń ze staropolskim prorokiem wciąż trwa. Uczył się też od św. Jana Pawła II. Obszerne fragmenty jego kazań potrafił zacytować.
Ujęła mnie u o. Witolda znajomość kultury, szczególnie literatury polskiej. Odwoływał się do romantycznych idei, cytował wieszczów, Mickiewicza i Słowackiego, mówił Norwidem. Wyraził też ubolewanie, że tak niewielu księży odwołuje się do korzeni kultury. Z dalszej rozmowy dowiedziałam się, że miłość do sztuki wiąże się z jego wieloletnią pracą dziennikarską w katolickich rozgłośniach radiowych we Wrocławiu i Częstochowie.
Dobrze było spotkać tego niezwykłego i kontrowersyjnego kapłana, który wypowiada ważkie prawdy i budzi z uśpienia. Za tydzień poglądów księdza Witolda ciąg dalszy.
Z ojcem Witoldem rozmawiała Lidia
Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.