Włochy 6 – 16 kwietnia 2016 roku
Wszystkie drogi prowadzą do Jezusa…
Wyjeżdżałem na tę pielgrzymkę z radością, choć początkowo bez szczególnych oczekiwań. Przed wyjazdem mojego zainteresowania nie budził Rzym, lecz raczej takie miejsca jak Loreto (w którym narodziła się Litania Loretańska) czy Pompeje (Nowenna Pompejańska). Obok tych miejsc, bliskich mi z powodu szczególnego charakteru maryjnego, zupełnie dla mnie niespodziewanie na pielgrzymim szlaku pojawiła się Maryja czczona w obrazie i pod wezwaniem MB Nieustającej Pomocy. Nie wiedziałem wcześniej, że kościół pw. św. Alfonsa w Rzymie, w którym znajduje się oryginał obrazu MB Nieustającej Pomocy znajduje się na naszym szlaku. Że również tu będziemy mogli dziękować Bogu przez Maryję za otrzymane łaski i wypraszać miłosierdzie dla nas i naszych rodzin... Możliwość uczestniczenia w Eucharystii, w tych miejscach naznaczonych Jej nieomal namacalną obecnością sprawiała, że Słowo Boże zapadało głęboko w serce i poruszało sumienie… Z jednej strony żałowałem, że program pielgrzymki nie pozwala pozostać trochę dłużej, by zastanowić się nad usłyszanym właśnie tu słowem życia i jego bezpośrednim odniesieniem do mnie, z drugiej strony myśl prowadziła już do kolejnych miejsc uświęconych Bożą obecnością…
A miejsc tych było wiele. Szczególnie ważną dla mnie była możliwość przyjazdu do Manopello i zobaczenia na własne oczy chusty z grobu Jezusa Chrystusa z odbiciem Jego twarzy. Znałem dużo wcześniej historię chusty z Manopello, jednak żadne książki i filmy nie są w stanie zastąpić osobistego doświadczenia gdy mogłem, najpierw z nieśmiałą ciekawością a później pokorą i ufnością spojrzeć w oczy Zmartwychwstałego Pana. Modlitwa stała się naturalną potrzebą serca a Eucharystia sprawowana we wspólnocie, w obecności Oblicza Jezusa i świadomość Jego obecności pod postaciami chleba i wina szczególnym przeżyciem zwłaszcza wtedy, gdy mogłem pomagać przy udzielaniu komunii świętej. Świadomość uczestniczenia tak blisko w tej tajemnicy przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, możliwość użyczenia Jezusowi moich rąk, by mógł dotrzeć do drugiego człowieka, dawały ogromną radość Bożej służby. A Pan Bóg pozwolił, że na tej pielgrzymce dane mi było trzykrotnie być w miejscach dokonania się cudu eucharystycznego, w których w niewytłumaczalny sposób biała hostia zamieniła się w krwawiący skrawek serca Jezusa Chrystusa, a wino stało się Jego Krwią. Kiedy w Lanciano, Orvieto czy Casci klęczałem przed widocznymi, potwierdzonymi przez uznane naukowe autorytety, znakami Bożej interwencji, zastanawiałem się jaki był powód zaistnienia tego znaku przed wiekami? Czy ten znak jest aktualny i dziś dla mnie? Czy coś we mnie zmienia? Zwłaszcza w obliczu potwierdzonych przez Kościół cudów eucharystycznych w Sokółce i Legnicy? Czy moja wiara w to, że najprawdziwszy cud eucharystyczny dokonuje się w każdej mszy św. sprawia, że staję się autentycznym świadkiem zmartwychwstałego Jezusa… Jestem wciąż w drodze… ale dziś czuję się jak uczniowie, którzy w drodze do Emaus rozpoznali Jezusa przy Łamaniu Chleba i powrócili do Jerozolimy aby oczekiwać na przyjście Pocieszyciela. A gdy On przyjdzie, wszystko wyjaśni i udzieli potrzebnej siły.
Sylwester Sowała
Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.