Pamiętam jak przez wiele lat tzw. krakowska wersja obrazu bardzo mnie drażniła. Obraz wydawał mi się cukierkowaty i kiczowaty, nie przystający do męskiej pobożności. Grażyna od samego początku naszego małżeństwa wieszała go z zadziwiającym uporem nad naszym małżeńskim łóżkiem. Już w końcu lat 70-tych była zachwycona postacią Siostry Faustyny i z gorliwością modliła się koronką do Bożego Miłosierdzia, chociaż kult związany z objawieniami S. Faustyny nie miał jeszcze wtedy oficjalnego przyzwolenia w Kościele. U nas w domu ciągle mamy taką książeczkę do modlitwy z Nowenną do Miłosierdzia Bożego z 1982 roku, w której jest umieszczone znamienne oświadczenie, że: „stosownie do dekretów Papieża Urbana VIII oświadczamy, że wszystkim objawieniom łask i zdarzeniom w tej broszurce przytoczonym, o których Kościół nie wydał jeszcze swojego wyroku, przysługuje wiarygodność jedynie ludzka i prywatna”.
Krytyczny stan nastawienia do obrazu trwał we mnie do momentu, kiedy okazało się, że Grażyna ma raka tarczycy i konieczna będzie pilna operacja… Bardzo dobrze pamiętam te trudne dni. Nagle okazało się, że bardzo realnym wsparciem może być gorąca modlitwa przed tym cudownym wizerunkiem, który po prostu umożliwił realny, fizyczny kontakt z Jezusem. Prosta, bardzo zwięzła treść koronki do Miłosierdzia Bożego, związanej z tym obrazem, stała się najlepszym sposobem wyrażenia wszystkiego tego, co było najważniejsze i schowane było w najbardziej niedostępnych zakamarkach mojego duchowego wnętrza. Potem były jeszcze inne, trudne chwile w naszym rodzinnym życiu, kiedy klękaliśmy razem z tą modlitwą na ustach, przed tym obrazem. Dzisiaj modlitwa koronką jest naszą codziennością, nie tylko w trudnych chwilach.
Z chwilą przyjścia do naszej parafii ks. Ignacego bliżej poznałem wersję pierwotną, tzw. wileńską, która zawisła centralnie w dużym pokoju na plebani. Ten pokój z Jezusem Ufam Tobie jest otwartym miejscem spotkań małych wspólnot naszej parafii. Potem pielgrzymka parafialna, również do Sanktuarium w Myśliborzu i poruszające spotkania z Jezusem i Siostrami. Tymi samymi, które właśnie co zakończyły nasze rekolekcje adwentowe. To te Siostry przygotowały nas do przywitania Jezusa w obrazie, który został wymodlony i namalowany przez niezwykłych czcicieli Bożego Miłosierdzia z Radzymina Fabiana i Elżbietę. W międzyczasie, jeszcze w tym roku, mieliśmy niespodziewane odwiedziny Jezusa w tym samym wizerunku, wymodlonym i namalowanym przez tych samych Fabiana i Elżbietę, z podpisem Jezu Ufam Tobie, ale w języku arabskim.
Z ostatniej uroczystości poświęcenia obrazu przez ks. Biskupa Henryka Wejmana najbardziej utkwił mi w pamięci długi szpaler osób, który z wiarą oddawał cześć i serdecznie witał Jezusa poprzez pocałunek i fizyczny dotyk obrazu.
Jak powiedział Jezus Faustynie ostatecznie „nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej”. Ważne jest również to, aby kult obrazu nie przysłonił konieczności czynienia uczynków miłosierdzia przez każdego z nas wobec tych, którzy każdego dnia stają na drogach naszego życia.
Uzdolnij mnie Panie Jezu do uczynków miłosierdzia!
Jezu ufam Tobie!
Adam
Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.