Gdy dowiedziałam się, że tegoroczna pielgrzymka parafialna zaplanowana jest na południowy wschód Polski, czyli w moje rodzinne strony, zapragnęłam w niej uczestniczyć. Miałam wiele obaw czy dam radę ze względów zdrowotnych, ale po przemodleniu i konsultacjach z Jezusem, otrzymałam odpowiedź: „jedź, Jestem z tobą”. Moje obawy zniknęły, pojawiła się radość i czas przygotowania do wyjazdu. Każdy pielgrzym otrzymał zadanie zebrania informacji o odwiedzanych miejscach, mnie przypadła Strachocina i Humniska.
Strachocina to wieś w powiecie sanockim, w której 30.11.1591 roku urodził się Andrzej Bobola. Pochodził ze szlacheckiego rodu, właścicieli wsi od 1520 roku. W miejscu gdzie stał dwór rodziny Bobolów zwanym przez miejscowych „Bobolówką” obecnie znajduje się park ze starodrzewem. W latach 90. XX wieku wybudowano tu polową kaplicę, w której odbywają się uroczystości ku czci św. Andrzeja Boboli z udziałem licznych pielgrzymów. Nieopodal znajduje się neogotycki kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej z początku XX wieku, w którym przywitała nas siostra zakonna ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej. Pod koniec XX wieku dzięki wstawiennictwu św. Andrzeja Boboli w Strachocinie powstał pierwszy w Polsce klasztor tego zgromadzenia. Siostra przybliżyła nam postać Świętego jako zakonnika – jezuitę, kapłana kochającego Boga i ludzi. Jego działalność misyjna na ziemiach Pińska i Polesia, wśród ludzi zaniedbanych religijnie i głoszone kazania sprawiły, że wielu mieszkańców przystąpiło do sakramentu spowiedzi, chrztu, małżeństwa. Wielu prawosławnych przeszło na katolicyzm. Nazwano go Łowcą Dusz. To rozwścieczyło Kozaków i 16.05.1657 r. pojmali go a po torturach trwających około dwóch godzin pozbawili życia. Po męczeńskiej śmierci o. Bobola ukazywał się w widzeniach wielu osobom, upominając się o krzewienie w Polsce jego kultu i w sprawach znaczących dla historii Polski. 11.IX.1983 r. św. Andrzej objawił się w Strachocinie obecnemu proboszczowi i przychodził do niego kilkakrotnie w ciągu czterech lat. Przekazał w nich pragnienie aby w tym miejscu w sposób szczególny ludzie wypraszali łaski u Boga przez jego wstawiennictwo. W 1988 r. do kościoła parafialnego wprowadzono relikwie Męczennika, które umieszczono w specjalnie wykonanym ołtarzu. Odtąd świątynia stała się sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Po chwili zadumy, modlitwy w tym wyjątkowym miejscu, przeżyliśmy Eucharystię sprawowaną przez ks. Ignacego, czując obecność patrona Polski i mogliśmy ucałować Jego relikwie. Św. Andrzej Bobola ,który z nieba upominał się aby być patronem Polski jest naszym orędownikiem w trudnych współczesnych czasach, polecajmy mu naszą Ojczyznę i rządzących.
Humniska to moja rodzinna wioska, gdzie spędziłam dzieciństwo i zawsze wracam tam z radością. Głównym celem naszej pielgrzymki był kościół pw. św. Stanisława Biskupa oddalony od mojego domu rodzinnego ok. 4 km. Wróciły wspomnienia gdy jako dziecko z rodzicami i braćmi, pieszo, w każdą niedzielę i święta, szliśmy na mszę św. W tym kościele byłam ochrzczona, mając 10 lat przyjęłam sakrament bierzmowania i tam ksiądz błogosławił nasz sakrament małżeństwa. Pamiętam dywan z polnych kwiatów ułożony przez moją ciocię od drzwi wejściowych do ołtarza. Kilka lat później w Humniskach powstała druga parafia Niepokalanego Poczęcia NMP, do której przypisany był nasz dom i odwiedzając rodziców tam chodziliśmy na mszę św. Gdy dowiedziałam się, że możemy nawiedzić ten stary kościół, bałam się, że może być zamknięty próbowałam skontaktować się z proboszczem ale bez rezultatu. Gdy podjechaliśmy pod kościół, drzwi wejściowe były zamknięte, ale bocznym wejściem wychodził młody zakrystianin, który mówił, że jest tu dziś przypadkowo, ale ja wiem że to prezent od Jezusa, On wiedział, że ja bardzo chcę tam być, może to już ostatnia szansa. Weszliśmy do kościoła, który jest jednym z najstarszych drewnianych świątyń w Polsce, wpisany do rejestru zabytków i włączony do podkarpackiego Szlaku Architektury Drewnianej. Zbudowany na początku XV wieku, a jego wyposażenie jest z wieku XVII i XVIII. Opuszczamy z wdzięcznością świątynię i udajemy się do mojej rodziny. Tam przy kawie, domowych wypiekach mojej bratowej, dźwiękach gitary ks. proboszcza i śpiewach spędzamy miło czas. Żegnamy się i z pieśnią “ „W drogę z nami wyrusz Panie” jedziemy do następnego celu pielgrzymki.
Dziękuję Bogu za moją sentymentalną pielgrzymkę, wyjątkową ze względu na miejsca, których nie znałam, spotkanych kapłanów i świeckich, którzy nam z wielkim zaangażowaniem o tych miejscach opowiadali, siostry zakonne, a osobom prowadzącym domy rekolekcyjne za wyjątkową gościnność. Księdzu proboszczowi za włożony trud w modlitewne wybranie miejsc, codzienne Eucharystie, wieczór czuwania w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, podawaną kawę, kelnerowanie, granie na gitarze, śpiewanie itd. Pielgrzymom dziękuję za modlitwę, o którą prosiłam, bo została wysłuchana, za wspólnotę rodzinną, a naszym dżentelmenom za noszenie walizek.
Ela