Moje pierwsze spotkanie z twórczością ks. Mariusza Bernysia było pozornie przypadkowe, ale w życiu katolika nie ma przypadków. Gdy Rafał po pierwszym Wieczorze Uwielbienia w naszym kościele poprosił mnie aby między pieśniami dodać słowną modlitwę pomyślałam, że nie potrafię, że to dla mnie za trudne. Wtedy jedyna myśl to westchnienie do Ducha Świętego, chwila modlitwy i spojrzenie na moją półkę z książkami. Pierwsza po którą sięgnęłam to „Potęga nadziei”, opowieść o cierpieniu człowieka i miłosierdziu Boga. Dostałam ją od kogoś, ale gdy zaczęłam czytać, nie mogłam się od niej oderwać.
Ks. Bernyś przed wstąpieniem do seminarium duchownego ukończył filologię polską, a teologię studiował w Warszawie i w Paryżu. Tematem pracy doktorskiej było: Miłosierdzie jako największy przymiot Boga w pismach św. Faustyny.
We wspomnianej książce pisze o początkach swojej pracy duszpasterskiej. Była to bardzo trudna posługa kapelana szpitala w Warszawie. W zetknięciu z ogromem cierpienia, ciągłym obcowaniem ze śmiercią, rzeczywistość szpitala wydawała mu się gąszczem nie do przebycia. Wtedy z całą mocą zwrócił się do Jezusa Miłosiernego, aby w cichości serca uczył go żyć swoim Miłosierdziem, którego w szpitalu najbardziej potrzeba.
Pierwszym pacjentem, który umierał bardzo cierpiąc był trzydziestoletni Hieronim. Nie chciał rozmawiać z kapłanem uważając się za ateistę. Jednak gdy ks. Mariusz przechodził obok jego pokoju, jakaś siła wepchnęła go do środka. Zapytał wprost, czy może się przy nim pomodlić. Zgodził się. Ksiądz pamiętając co Jezus powiedział do siostry Faustyny, że jeśli ktoś przy konającym odmówi z wiarą i ufnością Koronkę do Bożego Miłosierdzia to daje gwarancję zbawienia tej duszy. W trakcie gdy kapłan głośno się modlił, chory zapytał co to za modlitwa. Po wyjaśnieniu Hieronim poprosił aby go jej nauczyć. Dostał obrazek Jezusa Miłosiernego z tą modlitwą, różaniec i razem się modlili. Później długo rozmawiali i chory poprosił o spowiedź. Pielęgniarki opowiadały księdzu, że Hieronim całą noc z różańcem w ręku się modlił, a rano zmarł.
W książce tej opisanych jest wiele świadectw ludzi, którzy po latach życia bez Boga nawracali się, prosili o spowiedź, przyjmowali Jezusa i odchodzili szczęśliwi.
Pomiędzy opisami spotkań z Bogiem i chorymi w szpitalu ks. Bernyś umieścił wiersze – modlitwy, które posłużyły nam do uwielbiania Boga w naszych modlitewnych Wieczorach. Ta piękna poezja zainspirowała mnie i zaczęłam szukać twórczości ks. Mariusza. I tak stałam się posiadaczką dwóch tomów wierszy „Tron Miłosierdzia” i „Wiersze o Miłości i powołaniu”. Jak pisze sam autor: Zawarte w tym tomiku utwory poetyckie tak naprawdę nie są wierszami. Są to proste modlitwy przed Bogiem, zapisane jako spotkanie, intymna rozmowa, a nawet wyznania miłości. Pozwalają wniknąć do najbardziej intymnej sfery życia człowieka. W tym roku ukazał się jego nowy wybór wierszy „Przed obrazem Bożego Miłosierdzia” i książka „Kochankowie z oddziału intensywnej terapii”.
Książkę przeczytałam w dwa dni. Opisane w niej zostały prawdziwe historie o cierpieniu, które jest nieuniknione w życiu każdego człowieka. Jeżeli to cierpienie człowiek złączy z krzyżem i z Bożym Miłosierdziem, rodzi się nieprawdopodobne dobro. Ks. Mariusz, który jest wielkim orędownikiem Bożego Miłosierdzia i jego apostołów (św. siostry Faustyny i św. Jana Pawła II), z wielkim oddaniem służy Bogu i chorym. Do każdego pacjenta podchodzi z miłością. Przez wielu bywa źle traktowany i obrażany. Mimo to wraca do nich, modli się, błogosławi i zaprasza do modlitwy.
Czasami czuje się bezradny i w tej bezradności prosi Jezusa o pomoc. Pan Bóg posługując się kapłanem, czyni wiele dobra. Z wieloma pacjentami ks. Mariusz się zaprzyjaźnia. Opisuje historię czworga młodych ludzi z oddziału hematologii. Poza personelem, Jest jedynym, który ich odwiedza, rozmawia z nimi… Jak sam mówi: świadectwo ich wiary, pokora w cierpieniu, które łączą z Jezusem ukrzyżowanym są dla niego siłą, którą czerpie z tych spotkań. Widzi codziennie jak na siebie patrzą i obserwuje rodzące się uczucie, chociaż wiedzą, że ich życie jest zagrożone, choroba ich wyniszcza. Bardzo przeżywa gdy dowiaduje się od lekarza, że Ewa umiera. Pozostała trójka wyzdrowiała, Joasia i Marcin poprosili zaprzyjaźnionego kapelana aby pobłogosławił ich małżeństwo.
Polecam twórczość księdza Mariusza Bernysia, którego osobiście nie znam, ale jest mi bardzo bliski. Jest on przykładem świętego kapłana, który pokazał mi co jest w życiu najważniejsze: potrzebujemy miłosierdzia Boga jako ostatniej deski ratunku.
Ela
nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.