Na przełomie października i listopada zaplanowaliśmy wyjazd na kilka dni do córki mieszkającej w Brukseli. Zmieniła mieszkanie, dzielnicę. W planach były również góry. Zaczęłam szukać czynnych kościołów katolickich w pobliżu naszych miejsc noclegowych. Wynik poszukiwań przyprawił mnie o łzy. Ciągle pokazywano tylko kościoły w samej stolicy lub w jej pobliżu. Po wylądowaniu w Brukseli, jeszcze tego samego dnia poszliśmy na spacer. Okazało się, że niedaleko miejsca, gdzie mieszkaliśmy jest Narodowa Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa w Koekelbergu–Brukseli. W biurze parafialnym z boku świątyni, pełniły dyżur dwie panie, które dostarczyły nam informacji o mszach św. w tej świątyni oraz o mszach św. w Brukseli w języku polskim. Okazało się, że w sobotę jest ich 5 a w niedzielę 11 w różnych dzielnicach. Niestety dosyć daleko. Za to w „naszej” bazylice codziennie o godz. 9.oo była msza św. po francusku lub niderlandzku i całodniowa adoracja Najświętszego Sakramentu w bocznej kaplicy. Już przy pierwszej tam wizycie trafiliśmy na zorganizowane modlitwy i śpiewy parafian. Uczestniczyliśmy tu w trzech mszach św. Każdą odprawiał inny kapłan. Każdego dnia była homilia. Msze św. odprawiane były z nabożeństwem i ogromnym zaangażowaniem celebransa. Kapłani byli w różnym wieku a z równą żarliwością przeżywali Przeistoczenie. Nie spieszyli się, z miłością traktowali Pana Jezusa ukrytego w Hostii. Po zakończeniu celebracji każdy z nich, prosto od ołtarza szedł do wyjścia i tam rozmawiał z ludźmi, często w różnych językach. Przed nami po hiszpańsku, a z nami po angielsku. Widać było, że każdy człowiek jest ważny, także ten nowy, jak my. Kapłanom towarzyszył co najmniej jeden szafarz, a w niedzielę także ministranci. Przy wejściu do kościoła świeccy rozdawali teksty pieśni i modlitw na daną Liturgię. W świątecznych Eucharystiach uczestniczyły chóry. Czytania, psalmy, modlitwę wiernych wykonywał zawsze ktoś ze świeckich obecnych w kościele. W mszach św. uczestniczyło dużo ludzi i zdecydowana większość przystępowała do komunii św. W zwykłe dni śpiew prowadził ktoś z wiernych, w święta organista. Po mszy św., przy ołtarzu Maryi Królowej Pokoju, grupa kobiet śpiewała pieśni i odmawiała litanię.

2 dni spędziliśmy w belgijskich Ardenach. W sobotę wieczorem w pizzerii spotkaliśmy Polkę, która powiedziała nam o mszy św. niedzielnej, w tej w małej miejscowości Bertrix, bo na zewnątrz kościoła nie było żadnych ogłoszeń. Byliśmy więc tam w niedzielę (30.10) na godz.11.oo. Śpiewał miejscowy chór, grał organista. Mszę św. odprawiał proboszcz, pochodzący z Tarnowa, który wcześniej 11 lat był na Misjach w Kongo, a teraz służy w tej parafii już dziewiąty rok. Do mszy św. służył szafarz Wietnamczyk, 4 ministrantów i 2 ministrantki. Ksiądz z życzliwością zwracał się do parafian, z czułością trzymał Pana Jezusa w Hostii. Ludzie z zaangażowaniem uczestniczyli we mszy św., przystępowali do komunii św. Później rozmawialiśmy chwilkę z tym księdzem pytając o msze św. w tygodniu. Okazało się, że ma jeszcze pod opieką Dom dla Osób Starszych i zaprosił nas do kaplicy tego Domu na poniedziałek. Przyszliśmy. Osoby na wózkach były troskliwie wwożone do kaplicy, szafarz Wietnamczyk rozdawał teksty liturgiczne, z każdym się witał. Osoby, które jeszcze były samodzielne zajmowały miejsce na krzesłach. Z jednym pensjonariuszem była córka i 2 wnuczki. On odczytał czytanie, a wnuczka modlitwę wiernych. W homilię zaangażowani byli także domownicy, wymieniając imiona świętych. Ksiądz przed rozpoczęciem mszy św. podchodził i witał się z każdym, a także został z nimi po jej zakończeniu

Ale nie byliśmy na tych wszystkich mszach, żeby obserwować. Te spostrzeżenia same rzucały się w oczy. Ta wzajemna życzliwość, pozostawanie po mszach św. i rozmowy uczestników Liturgii. Czy w zwykły, czy w świąteczny dzień brało udział dużo ludzi. My uczestniczyliśmy na równi z nimi, korzystając z internetu. Tam odnajdywaliśmy stałe części mszy św., czytania po polsku, a za homilię służył nam komentarz. Modliliśmy się w swoim języku i próbowaliśmy śpiewać z kartek, które otrzymaliśmy. Z serdecznością przekazywaliśmy sobie nawzajem znak pokoju. Byliśmy częścią Kościoła Powszechnego. Ostatni raz czułam się tak na procesji w Fatimie. Tysiące ludzi w swoich językach, głośno odmawiało różaniec i nikomu to nie przeszkadzało, nikogo nie myliło.

Belgia jeden z krajów zachodniej Europy zadziwił nas żywymi wspólnotami Kościoła. To potwierdza, że Kościół to nie twór człowieka, to Mistyczne Ciało Chrystusa, to dzieło Ducha Świętego i żadne moce piekielnego go nie przemogą. Żaden człowiek go nie zniszczy. Pan Bóg prowadzi Kościół i to było widać w Belgii, to czuliśmy. Byłam szczęśliwa. Jadąc do Belgii martwiłam się, gdzie znajdę czynny kościół, gdzie będę na niedzielnej Eucharystii? A okazało się, że w różnych częściach tego kraju codziennie mogłam uczestniczyć we mszy św. i przyjmować Pana Jezusa. Pan Bóg jak zawsze zaskoczył. Niech Mu będą dzięki za ten czas!

Grażyna

 nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.