Przynaglony przez MIŁOŚĆ – Źródło naszego życia i naszej miłości – kontynuuję pisanie. Będę więc nieudolnie ,bo inaczej się nie da, przelewał na papier to, co rezonuje mi w sercu. W miarę upływu lat wdzięczność za takich Rodziców i za taką rodzinę jest coraz większa. Czuję więc powinność, jako syn i brat, dać świadectwo o tym, co piękne i wielkie, a co wciąż owocuje w naszym dorosłym życiu. Dziś, kontynuując opowieść o wyniesionych z Domu wartościach, przytoczę kilka wspomnień.
Świętowanie. W soboty i przed Świętami wszystko w domu i wokół było posprzątane, prasowanie kończyliśmy przed północą, buty wyczyszczone, „kościołowe” ubrania uszykowane, często prawie już gotowy obiad… Bo przecież to Dzień Pański. Pamiętam jedną tylko kłótnię między Rodzicami – właśnie o świętowanie niedzieli. A było to związane z obecnością Taty w pracy (czyn społeczny). Osobiście, kiedy w siódmej klasie uświadomiłem sobie, że nauka jest moją pracą, nigdy już nie odrabiałem lekcji w niedzielę mimo, że i w soboty chodziło się do szkoły. Były uroczyste obiady w niedzielnej zastawie, wspólnie spędzany czas na wycieczkach (pieszych i rowerowych), przy grach zespołowych czy planszowych. Odwiedzanie rodziny i przyjmowanie gości. Bardzo lubiliśmy wspólne śpiewanie kolęd i wyjmowanie prezentów spod choinki, strzelanie z karbidu i śmigusa dyngusa. Piękny czas! Obchodzenie imienin przenosiliśmy zawsze na niedzielę, by tym bardziej uszanować solenizantów. Gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej, dostrzegając niesamowite utrudzenie Rodziców, postanowiliśmy uwolnić Ich od wszelkich obowiązków w niedzielę. Mieli sobie dłużej spać, odpoczywać, czytać… (w tygodniu ciężkiej pracy brakowało Im czasu na takie „luksusy”). Możliwość choćby takiego odwdzięczenia się sprawiało nam ogromną radość.
Gościnność. Niezapomniane chwile, kiedy Mama wracała z pracy, a my jak ćmy do światła schodziliśmy do kuchni, aby przy Jej obiedzie opowiadać sobie co się wydarzyło. Dziś nazywam to „dzielenie się życiem” i stosuję w spotkaniach różnych wspólnot. Wiele osób odwiedzających nasz dom wspomina o życzliwości z jaką byli przyjmowani przez naszych Rodziców. Jeśli ktoś był częstszym gościem – wiedzieli co lubi i mieli to przygotowane. Wnuki bardzo chętnie przyjeżdżały by pogadać i zwierzyć się wiedząc, że będą cierpliwie wysłuchane, przyjęte bez oceniania i krytyki, podpytane „co u ciebie”, że Babcia i Dziadziu pamiętają o ich sprawach i polecają je Bogu.
Towarzyszenie. W rozwoju wiary czyli serdecznej więzi z Bogiem przez Jezusa z pomocą Matki Bożej i świętych (wybierali nam Patronów, a nie imiona). W adwencie mieliśmy postanowienia, w wielkim poście wyrzeczenia, piątki bez mięsa ale też z zachętą do postu ścisłego. I do końca ziemskich dni Rodzice stosowali się do tych sprawdzonych form duchowego rozwoju. Pamiętam dla przykładu, że podczas rekolekcji parafialnych nie wolno było włączać „mediów”, aby i w domu rozmyślać o wysłuchanych kazaniach. Byli nam przewodnikami, a nie tylko „drogowskazami”. Ścieżkami miłości Boga i ludzi szliśmy za Nimi i z Nimi. Towarzyszyli nam w poznawaniu siebie, by móc wybrać właściwą szkołę średnią czy studia
Umieranie. Tak naprawdę wstępowanie w życie. Pogrzeb naszej 43 letniej siostry Krysi, Ich najstarszej córki, z którą mieszkali, a która zmarła nagle i zupełnie niespodziewanie, był przeżyciem niezwykle głębokim. Uczestniczyłem w pięknym, pełnym miłości, wiary i nadziei wydarzeniu – misterium. Dominowała radość, że człowiek dopełnił życia, które od początku swego istnienia ukierunkowane jest na wieczne przebywanie z jego Dawcą. Z dumą patrzyłem na tych, którzy przeżyli własną córkę i jej „za wczesne” odejście przeżywali jako coś naturalnego. Zanurzeni w Bogu, ją w Nim zanurzali na szczęśliwą wieczność.
Świętych obcowanie. W rodzinnym domu korzystaliśmy z przykładu i wstawiennictwa świętych, z pomocy dusz czyśćcowych. Dziś, gdy Rodzice są razem u Boga, bardzo mocno doświadczam Ich bliskiej obecności a także skutecznej pomocy w codzienności: rozeznawanie woli Boga, pamięć o Jego obecności w sercu, modlitwa (szczególnie adoracyjna), spowiedzi, rozmowy… Zachęcam i Was gorąco do polecania śp. Helenie i Władysławowi swoich spraw.
Z wdzięcznością, życzliwością i błogosła+wieństwem
ks. Ignac