4 dni w czerwcu tego roku w Armenii, w ramach pielgrzymki po Gruzji i Armenii- kolebki chrześcijaństwa wschodniego, zrodziło we mnie wiele refleksji i wielką wdzięczność Bogu za dar tego czasu. Przepiękny kraj na Zakaukaziu. Góry, które każdego dnia odkrywały swoje inne oblicze, od pustynnych piaszczystych, poprzez „dywanowe” stoki porośnięte trawą, po skaliste zbocza pełne kwitnących kwiatów i krzewów. Ich zapachy, świeże powietrze, cisza to rzeczy wręcz zjawiskowe w dzisiejszym zabieganym świecie. I w tych górach, na ich szczytach lub trudnodostępnych zboczach małe przepiękne monastyry- kościółki. W nich czuwający, księża, mnisi służący modlitwą, sakramentami. Widziałam chrzest i inne obrzędy ze zbiorową modlitwą lub indywidualne rozmowy w cztery oczy, bez względu na porę dnia. Byłam świadkiem zakończenia roku szkolnego. Całe klasy, w różnym wieku dzieci i młodzieży w jednakowych strojach dla danej klasy, czy szkoły kończyły naukę i rozpoczynały wakacje z Bogiem. W miejscach, gdzie stały monastyry b.dużo ludzi. Modlili się w skupieniu, zapalali świece. Hałas czynili tylko turyści zaliczający kolejny „ciekawy zabytek”. Po takich dniach pełnych wrażeń, ale i po trudzie podróżowania w 38 stopniowym upale msza św. w małej kaplicy była wytchnieniem duszy i ciała. Jak zawsze u pana Boga, gdy zyskuje dusza, odczuwa to też ciało.
Przewodniczką po Armenii była Tatev, 29-letnia Ormianka, która 10 miesięcy studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Bardzo ładnie mówiła po polsku, na postojach czytała patriotyczne wiersze ormiańskich poetów, opowiadała o tragicznej historii Armenii, jej rozbiorach przez sąsiadów, o ludobójstwie 1,5 mln Ormian przez Turków (1915-1923)… Ciągle człowiek człowiekowi gotuje taki straszny los. Na nic doświadczenia innych narodów, w każdej epoce i w każdej chwili na świecie gdzieś znowu się to dzieje. Teraz także u nas za wschodnią granicą. Tatev również z nami się modliła, uczestniczyła we mszy św., przyjmowała komunię. Jak, jak dzięki niej, zupełnie inaczej spojrzałam na Armenię niż na Gruzję, gdzie przewodnikiem był młody Polak. Jego najbardziej interesowały odwiedziny kolejnych winiarni. A Tatev przywiozła nas m.in. do klasztoru Khor Virap, którego pomarańczowa fasada na tle ośnieżonego Araratu uchodzi za wizytówkę Armenii. Ta święta góra Ormian- na Araracie osiadła arka Noego - jest niestety w zachodniej Armenii zaanektowanej przez Turcję. W klasztorze, w podziemnej jamie więziony był przez 15 lat św. Grzegorz Oświeciciel. Założyciel i patron Kościoła ormiańskiego, męczennik, apostoł Armenii, święty Kościoła katolickiego i prawosławnego. W 286 r., za rządów króla Tiridotesa Wielkiego, w Armenii rozpowszechniło się chrześcijaństwo. Przyczynił się do tego właśnie św. Grzegorz Oświeciciel, bardzo czczony w tym kraju. Został on pierwszym katolikosem (odpowiednik naszego prymasa) Kościoła Ormiańskiego (302-326). Początkowo chrześcijanie byli prześladowani. Jednak w 301r. kiedy Tiridotes się ochrzcił (po uzdrowieniu za przyczyną św. Grzegorza Oświeciciela) chrześcijaństwo zyskało status religii państwowej i wyparło tradycyjne wierzenia ormiańskie związane z religią irańską. W latach 405-406 Mesrop Masztoc opracował alfabet ormiański w celu przekładu Biblii i innych ksiąg religijnych na język ormiański!
Kolejne podboje państw ościennych zawsze wiązały się z prześladowaniem ormiańskich chrześcijan i wypieraniem wiary na rzecz innej religii. Mimo to Ormianie, którzy ponad 600 lat wcześniej od nas przyjęli chrześcijaństwo są wierni Bogu do dzisiaj. 95% obywateli Armenii deklaruje przynależność do Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego (Kościół katolicki obrządku ormiańskiego).
Wszystko o czym mówiła nasza młoda ormiańska przewodniczka Tatev głosiło chwałę Bożą i miłość Boga do ludzi, i ich wdzięczność do Stwórcy i Zbawiciela. Przyroda Armenii mnie zachwyciła, ale rozmodleni Ormianie poruszyli. Otworzyło mnie to jeszcze w inny sposób na Boga, na ludzi i wniosło Bożą radość. Wierność w wyznawanej wierze, ufność Bogu i zwykła życzliwość ludzi do siebie ma moc zmieniania świata. W Armenii to odczułam.
Grażyna